Królowa Wiktoria i książę Albert

Czy ukartowane małżeństwo może być szczęśliwe? Mało które z małżeństw zostało tak dokładnie obmyślone i zaaranżowane, jak to, które zawarli królowa Wielkiej Brytanii, Wiktoria, i książę Albert wywodzący się z domu Coburgów w niemieckiej Saksonii. Od kiedy Albert skończył 5 lat, wszystkie poczynania związane z jego osobą skupiały się na małżeństwie z tą młodą kobietą, która w wyniku serii nieszczęść i niepłodności trapiących od jakiegoś czasu rodzinę królewską miała zastąpić na angielskim tronie swego chorowitego wuja, Williama IV. Głównym autorem tego planu był wspólny wuj Alberta i Wiktorii, król Leopold I belgijski, sterowany przez swego prywatnego sekretarza i szarą eminencję barona Stockmara. To głównie Stockmar czuwał nad wykształceniem Alberta w Niemczech i odpowiadał za jego towarzyski szlif we Włoszech. Czynił to z myślą o małżeństwie z Wiktorią lub - w razie niepowodzenia planu - z jedną z licznych przedstawicielek różnego rodzaju niemieckich księstw i księstewek, zwalczających się nawzajem na progu dziewiętnastego wieku.

Młodym Albertem niełatwo było kierować. Chciał zostać przyrodnikiem. Nie interesowała go polityka, władza ani zaszczyty. Okazywał jedynie mgliste zainteresowanie małżeństwem. Jako młodzieniec był zdecydowanie odpychający - chciwe spojrzenia kobiecych oczu nie koncentrowały się na nim. Ale był chłopcem poważnym, o wysoko rozwiniętym poczuciu obowiązku, co być może było reakcją na niemoralne postępowanie i skandaliczny rozwód swoich rodziców. Kiedy Leopold i Stockmar przedstawili chłopcu plany dotyczące jego przyszłości, bez oporu zgodził się przyjąć wyznaczony mu los.

Albert był jednym z wielu kandydatów. Wiktoria, zwłaszcza od kiedy została królową w czerwcu 1837 roku, stała się celem niezliczonych pielgrzymek książąt, książątek i innych arystokratycznych aspirantów do jej ręki, tak że nawet nie bardzo mogła dokładnie im się przyjrzeć. Swaci wyrastali jak grzyby po deszczu, zakładając się między sobą co do szans swoich kandydatów. Byli między nimi wielki książę rosyjski, Aleksander, który na Wiktorii zrobił bardzo dobre wrażenie, a nawet jej pięćdziesięcioośmioletni premier, lord Melbourne, który również się podobał osiemnastoletniej królowej, nie tak jednak, by chciała zostać jego żoną. Wielu, jeśli nie wszyscy, stawiało na księcia Alberta, być może ze względu na powszechnie uznawaną motywację króla Leopolda i jego wpływy (był ukochanym wujem Wiktorii). Żaden z nich nie wiedział jednak, że nowa królowa była równie zdecydowana i praktyczna jak Leopold. W roku 1839 pamiętała Alberta sprzed trzech lat jako kluskowatego, niezgrabnego szesnastolatka, który sprawiał wrażenie wiecznie sennego. Perspektywa małżeństwa z takim niedojdą wcale jej nie bawiła.

Ale jak bardzo się Albert zmienił w ciągu tych trzech lat: od maja 1836 do października 1839 roku! Szeroki w ramionach, opalony włoskim słońcem, był teraz tak przystojnym mężczyzną, że trudno było znaleźć podobnego w całej Europie. Miał piękną bujną czuprynę (z chwilą wygaśnięcia mody na peruki dobre włosy stały się ważnym elementem męskiej urody) i błękitne jak niebo oczy o zniewalającym spojrzeniu. Po pierwszym dniu tej ostatniej wizyty Wiktoria wyznała w swym dzienniku: "Nie bez wzruszenia oglądałam Alberta, który jest piękny". Rzeczywiście ją oczarował. Była również zadowolona, że jej romantyczne tęsknoty nie pozostają w konflikcie z politycznymi celami: Albert wydawał się bardzo dobrym wyborem na księcia małżonka. Jego niezbyt wysoki wzrost gwarantował jej, że podczas publicznych wystąpień przy jego boku nie będzie wyglądała niekorzystnie. Powściągliwość i trzeźwość umysłu pozwalały przypuszczać, że w przeciwieństwie do niektórych jego (a także jej) krewnych nie przyniesie wstydu koronie. Nie brakowało mu również towarzyskiego uroku i, podobnie jak Wiktoria, przepadał za tańcem oraz muzyką. Wreszcie - ponieważ polityka nie należała do jego największych pasji - można było mieć nadzieję, że nie zechce się zbytnio mieszać do spraw królestwa; takie przynajmniej było zdanie Wiktorii i jej doradców.

Albert nie palił się do tego, aby iść za swym przeznaczeniem. Chociaż Wiktoria wydała mu się dostatecznie ładna i interesująca ze względu na swoje żywe usposobienie, na tyle był świadom jej słynnego uporu, że zaczął mieć wątpliwości. Kiedy jednak na początku 1839 roku dowiedział się, że wuj Leopold otrzymał list od królowej, w którym pisała, iż: "ślub nie może się odbyć wcześniej niż za dwa - trzy lata", zareagował stłumionym gniewem. "Dobrze - powiedział sobie - jeśli mój wuj nalega, abym złożył wizytę królowej, poinformuję ją zaraz na wstępie, że mam już dość tej zwłoki", w związku z czym - jak napisał później - "wycofuję się z całej sprawy". Ale kiedy w październiku przyjechał z wizytą do Londynu, cały ten z góry obmyślony plan runął, a słowa, jakie miał skierować do Wiktorii, nigdy nie zostały wypowiedziane.

Gdy Wiktoria ujrzała przed sobą nowego, pięknego Alberta,