Wiersz miłosny Juliana Tuwima pod tytułem List do kobiety

List do kobiety

Gdybym ja nie był poetą,

A pani nie była kobietą,

To znaczy: gdybym ja umiał

Bez obłąkania i szału

Dań składać pięknemu ciału

I tak bym się wyżył, wyszumiał;

Gdybym mógł kochać bez mitu,

Bez natchnionego zachwytu,

Bez legendarnych przydatków,

Bez wahań, wzlotów, upadków,

Bez mistycznego pomostu,

Który prowadzi po prostu

Do pani (pardon!) pośladków

Gdybym opuścić mógł z tonu

I nie zaznając katuszy

Spokojnie (już bez pardonu)

D..ie nie wmawiałbym duszy,

Gdybym z czułego szaleńca

Stał się buhajem bez ducha;

Miał znacznie mniej z oblubieńca,

A znacznie więcej z świntucha;

Pani zaś — ach! gdyby pani

Zostając przy swoich cudach

(Mówię o biodrach, o udach,

Piersiach i erotomanii,

O pani wprawie miłosnej,

O pani chuci radosnej,

O oczach — błękitnych kwiatkach —

O ustach — świeżych czereśniach —

O włosach — złocistych pieśniach —

I wzmiankowanych pośladkach),

Gdyby się pani zdobyła

Na jeszcze jedną zaletę:

Gdyby tak pani zabiia

Przewrotną w sobie kobietę,

Tę niebezpieczną panterkę,

Tę chytrą, wieczną heterkę,

To głupie, fałszywe zwierzę,

Co z każdym będzie się tarzać,

Rozkładać, tulić, obnażać,

Za wiersz czy pustą zabawę,

Za parę pończoch czy sławę,

Nawet — z miłości — powiedzmy,

Lecz w jakiś sposób bezecny,

Bo obliczony bezwiednie

W tak zwanej podświadomości

Na efekt cudzej zazdrości

Oraz korzyści powszednie;

O, gdyby pani umiała,

Kochając nąjidealniej

Nie sądzić, że bez jej ciała

I "ekskluzywnej" sypialni

Byłbym stracony, zgubiony,

Chodziłbym błędny, strapiony,

I, że prócz pani na świecie

Na żadnej innej kobiecie

Nie znalazłbym tyle szczęścia

I takiej pełni posięścia,

I takiej upojnie-skwarnej

Rozkoszy (dość popularnej),

I że bez pani spojrzenia

Nie ma już dla mnie natchnienia,

I że bez pani rozkraczeń

W szał wpadnę chorych majaczeń!

Że bez przychylnych jej gestów

Zapadnę w nicość i próżnię,

I odtąd już nie odróżnię

Chorejów od anapestów;

Gdyby się pani, powtarzam,

Zmieniła nieco w tym względzie,

A ja bym się nie rozmarzał

Przy seksualnym popędzie,

To stałaby się z nas para

Ach, najszczęśliwsza w Warszawie!

Może się pani postara!

Ja także trochę się wprawię.

Lecz list się dłuży. A przeto

Kończę. Nadziei mam mało.

Bo cóż by z nas pozostało,

Gdybym ja nie był poetą,

Nie dążył ku "ideałom",

A pani nie była kobietą

Tak jednolitą i całą?