Wiersz miłosny Wolfa Biermanna pod tytułem Ballada o kąśliwej Barbarze
Ballada o kąśliwej Barbarze
Wolf Biermann
Nie tylko w usta mnie gryzła do krwi,
gdy się z nią całowaliśmy.
A kiedy ja w krzyk, to ona w śmiech.
Tak zszedłem
wprost na psy.
Ja befsztyk z pieprzem i solą usma—
żę dla jej kąśliwych kłów.
A ona befsztyk za okno, a mnie
całuje
i gryzie znów.
Ja biedny całuch, znalazłem się
rozpięty na kole jej.
Łamała mi członki i śmiała się,
to był zwyczaj
tej panny złej.
Aż skóry całej i tłuszczu ni krzty
już na mnie nie znalazłbyś.
A jak jej rzekłem: Dziecino, bye bye!
to łóżko
zaczęła gryźć.
Me rany już dawno zgoiły się.
Słodka Maria dziś kocha mnie.
Lecz kiedy Marię w objęciach mam,
to czy myślę,
czy myślę,
czy myślę
o Marii? nie.
Przełożył z niemieckiego
Robert Stiller