Do bogini płodności z miasta Ur
Adriana Szymańska
Całe tysiąclecia
wpychają pomiędzy nas swój brzemienny brzuch
Miliardy noworodków wybiegają wprost w pole bitwy
w ogień i kurz
Zaciskasz ręce na glinianym dzbanie swego płodu
Dotykam dłonią tego żywego
zaszytego po uszy w gnieździe moich bioder
Jestem głodna twoim głodem
głodem wszystkich kobiet idących przez stulecia
z bijącym w gardło dzwonem porodu
Szukam twego ciała pod glinianą skórą
szukam piętna ognia w twoich trzewiach
Szukam twoich nowonarodzonych
pędzących we wszystkie strony świata
odciskających swoje alabastrowe pięty
w gruboskórnym kamieniu mojej prehistorii
Idę do ciebie wtulonej w bursztyn wieków
z ciężkim sznurem twego oddechu w dłoni
wołając: ocal
choćby jedną czarną grudkę ziemi
choćby jedną kroplę wody
choćby gram powietrza
choćby iskrę domowego ognia
dla tego nie narodzonego jeszcze
z żywą pętlą mojej krwi wokół skroni