Charleston w 1860
Adrienne Rich
(wyciąg z pamiętnika M.B.Chestnut)
Objął mnie w pół i pocałował w szyję...
Czy twoje oczy, kochanie, są szare czy błękitne
jak oczy anioła?
Już przejechały wozy wyładowane stertą
nieczystości, znów oddychamy pełną piersią.
Czy taka jest wojna? Saletra...
Ale powąchaj gruszkę,
jaśmin i fiołki.
Dlaczego ten krajobraz zawsze cię zasmuca?
Teraz wezbrany potok otacza nas ze wszystkich stron,
rzeka podpływa do naszych drzwi,
gałęzie starych drzew nurzają się w bagnie.
Bawmy się więc, póki nie nadciągnie ta czarna chmura
chmura przed nami.
Wszystko co ludzkie pała płonie jak w gorączce;
czyżby dreszcz przebudzenia
ze stagnacji życia?
Chyba jakiś urok padł
na twych kochanków — zmarłych od ran
lub rozerwanych na kawałki... Saletra!
Piszę oślepła od łez wściekłości.
Na próżno. Lata, śmierć, wyludnienie,lęk,
niewola — to wszystko można znieść.
Wyobraźnia nie zatrzyma nawału nieszczęść.
Przełożyła
Teresa Truszkowska