Wiersz miłosny Antoniego Marianowicza pod tytułem On i ona
On i ona
Antoni Marianowicz
Miłość mu dała pełną wyrzeczeń —
Któż widział słodszą nad nią dziewczynę?
Jak nikt robiła zrazy i pieczeń,
A serce miała zgoła matczyne.
Dbała o niego jak o niemowie,
Najofiarniejszych nie szczędząc starań,
Zaś o jej cnoty mocną budowlę
Najtwardszy nawet kruszył się taran.
Nie była nigdy zazdrosna — skądże?
Gdy zdrady zdarzał mu się wypadek,
To uśmiechała się tylko mądrze,
Ciesząc się z jego uroczych zdradek.
Wciąż tak ją widział, w niego wpatrzoną,
Jak w delicyjną potrawę smakosz.
Była mu siostrą, kochanką, żoną,
Matką mu była i babką takoż.
I żyliby tak z sobą najczulej
Miłości wiecznej będąc dowodem,
Gdyby nie rzucił jej dla jędzuli
Niewiernej, wrednej i z piekła rodem.