raz jeszcze przypomnieć sobie
kolor twoich oczu
błądząc wśród jednakowych bloków osiedla
z trudem odnalazłem budynek pralni
podałem kwit uśmiechniętej kobiecie której imię
także rozpoczynało się na literę A
— proszę za mną — powiedziała
biorąc mnie za rękę
mijaliśmy składy brudnej bielizny
hangary gdzie wielkie pralki
zmywały z pościeli brud nóg
pot nerwowych nocy
kobiecą krew pierwszą i ostatnią
krople snów młodych mężczyzn
zasypiających z penisem w dłoni
(nie potrafiłem wytłumaczyć sobie skąd
czynna pralnia w dogorywającym mieście
co wprawia w ruch wielkie pralki
odkąd wyłączono prąd
i co wreszcie tu robi ta kobieta
dlaczego co chwila zakwita uśmiechem
skoro dusi nas śmierć
której okruchy zamarzają
w naszych oddechach
czy ten nierealny obraz jest jeszcze jawą
wszak mogłem niepostrzeżenie
przekroczyć szlaban snu mogłem
być już po drugiej stronie lustra)
zeszliśmy w podziemia
krążyliśmy nie kończącym się labiryntem
korytarzy wśród stert świeżo upranej bielizny
przerażały mnie nasze chybotliwe cienie
ciemne czeluście tajemniczych odnóg
a także świadomość że nie potrafię
odnaleźć powrotnej drogi
widząc to kobieta uśmiechnęła się
dając do zrozumienia
że zbliża się kres wędrówki
nagle zauważyłem w jej dłoniach
kłębek rozwijających się nici
co nasunęło mi skojarzenia
z mitologią grecką a także
niepokojącą myśl że za następnym
załomem korytarza
czeka mnie decydująca próba
sił lub nerwów
i właśnie gdy nabierałem przekonania
że nigdy nie wydostanę się z podziemi
dotarliśmy do wielkiego pomieszczenia
gdzie wyrastał ofiarny stos
bielizny przykryty białym całunem
prześcieradła moja przewodniczka
odrzuciła zasłonę
— oto pańska bielizna —
na szczycie leżał trup nagiej dziewczyny;
to byłaś ty — Anno
6
powietrzem targnęła seria detonacji
z litości
z obawy przed epidemią
podano miastu zastrzyk
dobrej śmierci
i eutanazji
7
stoję na parapecie czwartego piętra
jedynej ocalałej kamienicy
miasto nie żyje od paru godzin
obserwuję jego stygnące ciało
rozrzucone kończyny ulic
bliznę po nieudanej operacji mola
kikuty domów
puste oczodoły okien
a więc tak wygląda śmierć
czy jeśli popłynę w dół