Kobieta i Mężczyzna
Bogdan Loebl
Dobiega godzina siedemnasta
Mężczyzna wrócił z biura i sposobi się
na spotkanie z podbrzuszem Kobiety
wchodzi pod prysznic
goli zarost twarzy maszynką elekktryczną marki "Braun"
kiedy odległa od niego o dwa kilometry Kobieta
niczym satelita szpiegowski czyta
mapę swojej twarzy i szyi: osiem
zmarszczek pogłębiło się
dwie nowe zarysowały w ostatnim miesiącu godziny biurowe
niestety Mężczyzna
nie pożąda jej dostatecznie mocno w ciemnościach
oczywiście istotne są tu dotyk smak i zapach
jednak zmysł wzroku gra w mężczyźnie pierwsze skrzypce
godzina siedemnasta trzydzieści osiem
Mężczyzna koryguje w lustrze grymas uśmiechu
(plomba w górnej lewej dwójce świeci czarno
przy nazbyt szczerym uśmiechu)
stępia pilnikiem paznokcie
by nie zadrasnąć nimi zawsze otwartej rany
Kobiety która w tej chwili jest pianistką
grającą temat nadziei na klawiaturze twarzy
perkusistką wybijającą panikę na tabli skóry
lekarzem badającym swoje piersi
poddając je testowi na sprężystość
ważąc na szalach dłoni owe dwie połówki
(jak On je nazywa) grejpfruta
godzina osiemnasta
Mężczyzna ogrzewając dłonią butelkę
podąża do Kobiety
która w mgiełce zapachów perfum krążąc
pomiędzy łazienką i tapczanem wstrzymuje
oddech i bicie serca by nie zagłuszyć
dzwonka u drzwi który nareszcie wypełnia
mieszkanie tysiącem lśniących pszczół Jeszcze
modlitewne spojrzenie Kobiety w lustro: "Powiedz
że jestem najpiękniejsza na świecie" i już
szczęknięcie zamka drzwi mysi pisk klamki i:
"zaraz ciebie skonsumuję" mówi Mężczyzna
"skonsumuję na surowo te melony" mruczy ugniatając
palcami pośladki Kobiety "upiekę na rożnie
i skonsumuję" dyszy
rozpościerając nad Kobietą ukrywane przed innymi
urzędnikami skrzydła poety skazanego
przez ociemniały los na dożywotnią prozę życia
na pchanie od lat tej samej taczki biurka
po drodze niemożności od ósmej do piętnastej
"upiekę ciebie na ogniu miłości" sapie "skonsumuję
te szyneczki ten schabik" jęczy Mężczyzna do ucha
Kobiety zachwyconej owymi przenośniami niczym zachodem
słońca który również jest dziełem autentycznego artysty
tak
wschód i zachód słońca oraz akt miłosny
to najlepsze co stworzył pierwszy i największy
Alchemik Rzeźbiarz Malarz i Poeta
reszta to już tylko rama tło i głębia
tylekroć powtarzany wschód i zachód słońca
ten siłą rzeczy banalny już numer Stwórcy
za każdym razem odczytujemy jednak na nowo
jak i owe wytarte
na miazgę zmiędlone przez odwiecznych kochanków
słowa miłosnych wyznań