Niewysłany list
Bohdan Urbankowski
1
Trzymam w ręku
niewysłany list,
przekreślam jakieś słowo
— zachłystuje się,
milknie.
Kiedyś
nie wstydziliśmy się słów
zanurzeni w sobie, pulsujący
mocno
jak krew w żyle —
potrafiliśmy być dla siebie
nadzy,
potrafiliśmy
krzyczeć i płakać i śmiać się
całym ciałem
naprawdę.
Dziś
nie potrafię już mówić —
boję się słów
jak nagłego
szarpnięcia drzwi
2
Nie obronię niczego
słowa
były zbyt ciche, gesty
ulotne jak muśnięcie
ręką o włosy. Nic,
nie zostaje
po latach
wspomnisz o naszej miłości
jakbyś
mówiła o pokoju
z którego już wybiegli kochankowie:
szare ściany
za oknem
krzywo wiszący pejzaż
i tylko
pogłos
uderzających o framugę drzwi.
3
Przypomnij
choć jedno słowo, choć...
Przecież
wtedy mówiłem
do Ciebie
potrafiłem
Jeszcze
szepcę słowami, które pozostały
Jeszcze
piszę czasami wiersz —
jak wdowiec, który sprzedaje
obrączki,
bransoletę żony.
4
Nieobecna
jesteś wciąż we mnie
jak młodość
w każdym pęknięciu warg
w każdej zmarszczce
5
Pożółkły dworzec
wypluł mnie
— niedopałek —
między kamienie ulic
To w tym mieście
byliśmy kiedyś
młodzi
Do starych fontann,