Wiersz miłosny Bolesława Leśmiana pod tytułem Romans
Romans
Bolesław Leśmian
Romans śpiewam, bo śpiewam! Bo jestem śpiewakiem!
Ona była żebraczką, a on był żebrakiem.
Pokochali się nagle na rogu ulicy
I nie było uboższej w mieście tajemnicy...
Nastała noc majowa, gwiaździście wesoła,
Siedli — ramię z ramieniem — na stopniach kościoła.
Ona mu podawała z wyrazem skupienia
To usta do pieszczoty, to — chleb do gryzienia.
I tak śniąc, przegryzali pod majowym niebem
Na przemian chleb — pieszczotą, a pieszczotę — chlebem
Dwa głody sycili pod opieką wiosny:
Jeden głód — ten żebraczy, a drugi — miłosny.
Poeta, co ich widział, zgadł, jak żyć trzeba?
Ma dwa głody, lecz brak mu — dziewczyny i chleba.