O zmroku ciągle jesteś
Borys Pasternak
O zmroku ciągle jesteś dla mnie uczennicą,
Podlotkiem. Zima. Zachód jest leśnikiem
W lesie godzin. Ja leżę, na zmierzchanie licząc.
I oto — hej! Wołania i okrzyki.
A noc, a noc! To piekło, trwoga, dom nieszczęścia!
Spróbuj przyjść, gdybyż ciebie tu przygnało!
Ona — twój krok, twój ślub, twoje zamęście.
I cięższa niż badania trybunału.
Pamiętasz? czy pamiętasz? Gromadą gołębic
Leciały płatki piersią poprzez gwary.
Wiatr żarłocznie je chwytał i hulaszczo kłębił,
Z straganów wgniatał w śnieg na trotuary.
Ty przebiegałaś. Wicher niby dywan z boku
Podtykał pod nas sanki o kryształy!
Życie aż od pąsowych jaśniejąc obłoków
W żarze zamieci niby krew chlustało!
Pamiętasz ruch? Te czasy? Kramarzy stłoczonych?
Ścisk i stragany, chłodnych monet lśnienie?
I tamtych dawnych przedświątecznych dzwonów
Pamiętasz, czy pamiętasz to dudnienie?
Niestety, miłość! Wreszcie wypowiedzieć muszę!
Czym cię zastąpić? Tranem? Może bromem?
Patrząc jak oko końskie z ukosa, z poduszek,
Wciąż bezsenności lękam się ogromnej.
O zmroku ciągle jesteś dla mnie maturzystką —
Czyżyk, migrena, podręcznik, egzamin.
Lecz nocą! Jak pić proszą, jak w gorączce błyszczą
Oczy kapsułek i fiolek z lekami!
Przełożyła
Wanda Grodzieńska