List do Rozyny
Franciszek Karpiński
Rozyno! gdybyś wiedziała,
Kiedy miłość zapalała
Niewinnych kochanków dwoje,
Niewinnych jak oczy twoje!
Naprzód były powtórzone
Często spojrzenia kradzione
I tego najpilniej strzegli,
By się oczyma nie zbiegli.
Ale gdy ich ufność zdradzi
I oczy razem sprowadzi,
Oboje w ziemię spojrzeli,
Wstydem rumianym spłonęli.
Zaraz się wzajem porzucą
I znowu zaraz powrócą,
Zarówno i on, i ona
Najsłodszym ogniem palona.
Już śmielej na się spojrzeli,
Już bliżej siebie stanęli
I co oczy mówiły,
Wierne ich dłonie stwierdziły.
Dopiero prędkimi posty
Gdy oczy sercom doniosły,
Reszta zmysłów odstępuje,
A samo czucie panuje.
Wzrok chybia, język nie gada,
Miłość mocna milczeć rada.
Wyrzec "kocham" kto mógł śmiele,
Jeszcze ten kochał niewiele.
Potem, gdy pary miłej
Usta się wzajem zbliżyły,
I przez najczulsze ściśnienia
Dusza się na duszę mienia.
Cóż wtenczas zrówna na ziemi
Z ich rozkoszami słodkiemi?
Królowie! Jak dla nich mała
Szczęśliwość wasza i chwała!