Wiersz miłosny Giacoma Leoparda pod tytułem W świąteczny wieczór

W świąteczny wieczór

(fragment)

Jasna i ciepła jest noc, i pachnąca.

Na dachach domów, wśród parkowych alej

Spokojnie srebrzy się światło miesiąca,

Gór czysty kontur wydobywa z dali.

Milczą już ścieżki, tylko przez balkony

Tu i tam zalśni lampka. Już ogarnął

Cię sen głęboki, cichy, niezmącony.

I troską więcej nie dręczysz się żadną.

I nawet nie wiesz, nie przeczuwasz nawet,

Jakim się moje serce jątrzy bólem.

Spoglądam w niebo, zda się, tak łaskawe,

I klnę odwieczną, wszechwładna naturę,

Co mnie stworzyła ku mojej udręce.

"Porzuć nadzieją — rzekłaś — rzuć nadzieję.

Niechaj ci inne szczęście zajaśnieje.

Idź — powiedziałaś — idź i nie płacz więcej".

Minął dzień święta i ty po zabawie

Spoczywasz teraz. We śnie ci się marzy

Tłum zalotników, co cię oblegali,

I rysy czyjejś ulubionej twarzy.

Czemuż nie mojej? Nie moje oblicze

We śnie oglądasz! Na ziemię upadam

I śmierci pragnę, i jęczę, i krzyczę:

"O dniu przeklęty tak pięknego lata!"

Wśród głuchej nocy, pośród pustej drogi

Rozbrzmiewa echo mej samotnej pieśni,

Pociechy szuka, przystani ubogiej.

A serce moje ściska się boleśnie

Na myśl, że wszystko na tej ziemi biednej

Przemija marnie, nie ujdzie zagłady.

Minęło święto, idzie dzień powszedni.

Czas pozaciera po nas wszelkie ślady.

.   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .

.   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .

Przełożyła Barbara Przybyłowska