Latami całymi serce
Hafiz
Latami całymi serce
prosiło mnie, obcego,
bym dał mu czarę Dżemszyda.
A przecież to ono ją miało.
O perłę, jakiej nie ma
w muszli czasu i miejsca,
prosiło zabłąkanych
nad pustym brzegiem morza.
Trudność tę wczoraj wieczorem
zaniosłem staremu magowi,
który pewnym wejrzeniem
rozstrzygał istotę zagadki.
Widziałem go, jak ze śmiechem
puchar trzymając w dłoni,
odkrywał w tym zwierciadle
co najmniej sto wyjaśnień.
Mówię: Kiedy Mistrz dał ci
tę czarę, co świat ukazuje?
Powiada: Dnia onego,
gdy stworzył jasne sklepienie.
Oddany był do szaleństwa
każdej boskiej sprawie,
a sam, nie widząc tego,
przyzywał Boga z daleka.
Każdy z tych cudów umysłu,
które przede mną czynił,
Samiri już przed laską
i białą ręką czynił.
Rzekł: Wina tego wiernego,
który dostąpił sekretu,
w tym była, że tajemnicę
wyjawił całemu światu.
Gdyby Duch Święty znowu
okazał pełnię swej łaski,
inni też by czynili
to, co czynił sam Mesjasz.
Rzekłem: Czyim są dziełem
łańcuchy warkoczy tych bogiń?
Rzekł: Nie wpadaj, Hafizie,
w szaleństwo rozpaczy serca.
Przełożył
Władysław Dulęba