Wiersz miłosny Hafiza (Hafeza) pod tytułem Przysiągłem mojej miłości

Przysiągłem mojej miłości

Przysiągłem mojej miłości,

że póki mam duszę i ciało,

za duszy najbliższych mieć będę

zdanych na wiatr w jej ulicy.

 

Rozkoszą mej myśli samotnej

jest owa pochodnia z Czigilu,

światło dla oka i serca

mam w tym chotańskim księżycu.

 

Gdy zbieram mój plon samotniczy

wedle pragnienia serca,

cóż myśleć o zgromadzeniach

i złośliwościach przewrotnych?

 

Mam w domu cyprys wyniosły —

w jego szczęśliwym cieniu

znajdę wolność od wszelkich

cyprysów, łąk i ogrodów.

 

Sto armii najpierwszej piękności

za nic ma serce moje —

mam, chwała Bogu, boginię,

co wszystkie armie rozgromi.

 

Jej rubinową pieczęcią

pysznię się jak Sulejman,

gdy znam jej imię najwyższe,

cóż mi gniew Ahrymana!

 

O, mistrzu błogosławiony,

nie wiń mnie o winiarnię,

bom tej odwróconej czarze

dał serce, wolne od przysiąg.

 

Na Boga, zazdrośniku,

przymknij na chwilę oczy,

bo ja z jej milczącym rubinem

sto słów dziś wymienię w sekrecie.

 

Kiedy przechadzam się godnie

po ścieżkach ogrodów jej chwały,

nie tulipanów pragnę,

nie róż, nie płatków narcyza.

 

Zasłynął Hafiz pijaństwem

wśród takich jak on towarzyszy,

a jednak jakże pragnie,

by Qivamuddin żył na świecie!

Przełożył
Władysław Dulęba