Wilgotny, krwi spragniony
Hafiz
Wilgotny, krwi spragniony
jest rubin ust ukochanych.
Gdy widzę je, moją rzeczą
już tylko oddać im duszę.
Niech wstydzi się oczu tych czarnych
i rzęs tych długich każdy,
kto widział, jak zagarniają
serca, a przeczy mym słowom.
Wielbłądniku, nie wynoś
towaru na bazar, tam dalej
za tym zaułkiem jest droga,
a przy niej gospoda mej miłej.
Związany jestem z jej losem,
bo tu, gdzie nie ufać nikomu,
miłość pijanej radością
jest moim pewnym odbiorcą.
Baryłki z wodą różaną
i ambrę siejące warkocze —
cóż za obfitość zapachów
w tym pysznym sklepie wonności.
Ogrodniku, za bramę
ogrodu mnie nie wyganiaj,
bo róże okryły się rosą
jak moje różowe lica.
Sorbetu z wodą różaną
zażądał od ust ukochanej
narcyz jej, który lekarzem
jest mego chorego serca.
To słodycz wymowy mej miłej
i jej niezwyczajne słowa
tak wyuczyły Hafiza
sztuki składania gazalów.
Przełożył
Władysław Dulęba