O tym, jak marnieje uroda
Hinduska poezja miłosna
Przyjaciółka
Myśląc o nim swe oczy spłakane zasłania,
Nie śmie spojrzeć na kwiaty, nieboga.
Utraciła blask oczu i wierzyć się wzbrania,
Że mu niedawno była tak droga.
Więdnie pierś, a szczupleją ramiona i uda
Odkąd wyrzekł się mąż swej kobiety.
Pryska urok jej w miarę, jak staje się chuda
I spadają na dłoń bransolety.
Ona
Tak, bransolet nie mogę utrzymać na rękach.
Mówisz: "On snadź pogardził swą żoną".
Plecy mi się ugięły w codziennych udrękach,
Ale nie chcę, by jego tu lżono.
Niechaj serce przekaże mu prawdę nikczemną,
Jak zmarniałam tu z jego powodu...
On
Przypominam dziś sobie, że kiedyś pode mną
Nagle zbladła, jak niebo od wschodu.
Właśnie wiatr wdarł się między splecione ramiona,
Jak zapowiedź przydługiej męczarni.
Czyż jej twarz stać się może tak bardzo zgaszona
Jak wzrok męża troskami ciężarny?
Przełożył
Bohdan Gębarski