tygodni. Co więcej, John podejrzewając, że Brytyjczycy kontrolują korespondencję, zazwyczaj wysyłał ją przez umyślnego posłańca. Mimo to i mimo gorączkowej pracy regularnie pisał do żony. W listach omawiali sprawy związane z domem oraz farmą w Braintree, kłopoty finansowe, naukę dzieci, jego rozczarowania i satysfakcję z pracy w Kongresie, jej lęk wobec stale utrzymującego się napięcia w Nowej Anglii oraz inne społeczne i polityczne zagadnienia (zwłaszcza dotyczące niewolnictwa, co w świetle głoszonych przez Amerykę haseł wolnościowych napawało ją szczególnym smutkiem). Ból z powodu rozłąki coraz bardziej jej dokuczał. Pisała: "Ukochany Przyjacielu, nie mam odwagi wyznać ci z odległości tych sześciuset kilometrów, jakie nas dzielą od siebie, jak gorąco pragnę twego powrotu... To pragnienie bezustannie pulsuje w moim sercu, odbiera pewność ręce, która kreśli te słowa, budzi wszystkie te czułe uczucia, jakie latami rozwijały się i dojrzewały... To wszystko, co się uzbierało podczas tej dziesięciotygodniowej rozłąki, nie wytrzymuje już napięcia i ciśnie się pod pióro".

Dopiero za trzy lata, po zakończeniu prac drugiego Kongresu Kontynentalnego, powstała szansa na jego trwały powrót do domu. Ale wtedy niespodziewanie pojawiła się nowa przeszkoda. Decyzją Kongresu John Adams wraz z Benjaminem Franklinem i Arthurem Lee został wysłany do Europy, aby tam reprezentować amerykańskie interesy. Po raz kolejny ich miłość musiała ustąpić przed przywiązaniem do młodej ojczyzny. W lutym 1778 roku Adams i jego dziesięcioletni syn John Quincy odpłynęli do Francji. Chłopiec miał nabierać przy ojcu doświadczenia, uczyć się francuskiego i pomagać mu w pracy biurowej. Abigail zachęcała ich obu do wyjazdu z czystego altruizmu. Siedząc w domu przed kominkiem, w rzadkich momentach ubolewania nad własną samotnością pisała: "Nie tylko pozbawiono mnie mojej lepszej połowy, ale dla zwiększenia żałości odrąbano mi konar". Przybyli do Francji 30 marca i chociaż John natychmiast jej o tym fakcie doniósł, jego list dotarł do niej dopiero pod koniec czerwca. Do tego czasu szalała wręcz z niepokoju.

Listy od Johna w ciągu następnych osiemnastu miesięcy nadchodziły rzadko i w dużych odstępach; były także niezwykle lakoniczne. Był chronicznie przepracowany, a ponadto nie chciał zbyt dużo pisać w listach, które mogły wpaść w niepowołane ręce. Kilka razy rzeczywiście się to zdarzyło.

Stwierdziwszy, że rodacy Franklin i Lee są bardziej jego przeciwnikami niż sojusznikami, Adams doszedł do wniosku, iż tylko jeden z nich trzech może reprezentować Amerykę w Paryżu. I tą osobą powinien być Franklin. Od tego ostatniego odstręczała go skłonność do miłosnych przygód, ale wiedział, że ta cecha przysparza mu tylko popularności wśród Francuzów. Na jego wniosek Kongres zrobił Franklina jedynym mandatariuszem, a John w sierpniu 1779 roku powrócił do domu, by po raz drugi spędzić miodowy miesiąc z Abigail.

Radość trwała przez sierpień i wrzesień. W październiku Kongres nakazał Johnowi wrócić do Francji w charakterze ministra pełnomocnego i przygotować grunt do ewentualnych negocjacji z Wielką Brytanią, gdyby ministrowie Królestwa okazali gotowość przyjęcia postawionych warunków. Abigail, chociaż przejęta trwogą, rozumiała poczucie obowiązku Johna i jego polityczną pasję. Nie skarżyła się; zgodziła się też, aby ich synowie, John Quincy i Charles, towarzyszyli ojcu w podróży i uczyli się, korzystając z nadarzającej się okazji. W listopadzie wypłynęli znowu na morze.

Zostawiona z dwojgiem dzieci i farmą, zarządzaną teraz przez dzierżawców, Abigail stwierdziła, że ma dużo czasu dla siebie. Wiedząc, że John zawsze będzie przedkładał dobro publiczne nad swoje własne, postanowiła sama zająć się sprawami majątkowymi rodziny. Przekonała się, że ma żyłkę do interesów i potrafi z wyczuciem obracać rodzinnym kapitałem. Miała więc o czym pisać Johnowi. John pomagał jej, wysyłając artykuły, które tanio kupował w Europie, a które ona później sprzedawała w Ameryce. Ta handlowa działalność nie przyniosła im luksusów, ale pozwoliła utrzymać się na przyzwoitym poziomie mimo wzrostu podatków i dotkliwej inflacji spowodowanej wojną. Zrobienie majątku nigdy nie było ich nadrzędnym celem, wręcz odwrotnie: Abigail bardzo denerwowało ostentacyjne demonstrowanie bogactwa przez tych Amerykanów, którzy dorobili się na działaniach wojennych, John zaś, chociaż z przyjemnością korzystał z komfortowych warunków życia we Francji, zdecydowanie był przeciwny bogaceniu się w taki sposób.

W sierpniu 1783 roku minęły cztery lata od jego wyjazdu; dzieliło ich sześć tysięcy kilometrów groźnego oceanu i cierpliwość ich obojga była już na wyczerpaniu. Mimo obowiązków domowych Abigail przez cały ten czas była gotowa podjąć ryzyko męczącej morskiej podróży do Europy, aby połączyć się z Johnem, ale obawa, iż w każdej chwili może zostać odwołany, powstrzymywała ich od tego kroku. We wrześniu tego roku jednak został jednym z mandatariuszy do