negocjacji układu handlowego z Wielką Brytanią (wraz z Franklinem, Johnem Jayem, a później Thomasem Jeffersonem). Nominacja ta oraz rysująca się możliwość mianowania go pierwszym ambasadorem amerykańskim w Anglii przekreśliły nadzieje na jego bliski powrót. W rezultacie zaczął naciskać na żonę w listach, aby zabrała córkę Nabby i przyjechała. Obawiała się długiej podróży morzem i roli, jaką będzie musiała odgrywać jako żona i pani domu na nieznanym gruncie, ale tęsknota za Johnem rozproszyła wszystkie wątpliwości. Poczyniła zatem odpowiednie przygotowania i wraz z Nabby w czerwcu 1784 roku wypłynęła z Bostonu. Podróż trwała cztery tygodnie - cztery tygodnie choroby morskiej oraz na przemian sztormów i morskiej ciszy. Do Londynu miał przyjechać po nie John. Kiedy się zjawił u Abigail, była w mieszkaniu sama. Nareszcie znowu razem po pięciu ciągnących się w nieskończoność latach! Ich powitanie, jak napisała później Abigail, było takie, że nawet "poeci i malarze mądrze zapuszczają w takich razach kurtynę".
Po trzech tygodniach pobytu w Londynie, spędzonych głównie na turystyce, Paryż bardzo ją rozczarował. Wydał jej się mały, brudny i zatłoczony. Ze względu na słabą znajomość francuskiego nie mogła popisywać się swoją erudycją. A ponieważ jej pogląd na francuski styl życia, bardziej nawet niż Johna, przypominał sąd mrówki o polnym koniku - towarzyskie spotkania nie sprawiały jej przyjemności. Pomimo, a może właśnie dlatego, że znowu byli razem, zarówno John, jak i Abigail zaczęli odczuwać wzmożoną tęsknotę za ojczyzną i z tym większą przyjemnością widywali u siebie Thomasa Jeffersona. Z mieszanymi uczuciami (zarówno co do Paryża jak i osoby tego ostatniego) w maju 1785 roku przyjęli nominację Johna na stanowisko ministra pełnomocnego w Wielkiej Brytanii z siedzibą w Londynie, w którym bądź co bądź posługiwano się przynajmniej zrozumiałym językiem.
Adamsowie czuli się w Londynie o wiele bardziej szczęśliwi niż w Paryżu. Zostali przyjęci przez rodzinę królewską, nawiązali kontakty z przedstawicielami arystokracji, nie mówiąc już o prasie, i zawarli wiele interesujących przyjaźni. Ale zasadniczą podstawą ich dobrego samopoczucia było to, iż nareszcie są razem. Kiedy Abigail pojechała na dwa tygodnie do Bath w towarzystwie zaprzyjaźnionych Amerykanów, pisywali do siebie prawie codziennie. On jej donosił, że w zimnym łóżku odczuwa brak jej ciepłego ciała, dodając, że jeśli tak dalej pójdzie, weźmie sobie do pościeli "dziewicę" - mając oczywiście na myśli butelkę z gorącą wodą. Ona odpisywała na to swemu "łóżkowemu partnerowi", że niezależnie od tego, jak bardzo za nim tęskni, "abbe" nie wchodzi w grę, czyniąc aluzję do anegdoty, że Francuzi odznaczają się taką kurtuazją w stosunku do niewiast, że kiedy przyprowadzają mężczyźnie do łóżka zakonnicę, dodają jej opata dla przyzwoitości. Nie zdobyłaby się na tego typu żart w stosunku do żadnego mężczyzny; niewątpliwie pisząc te słowa rumieniła się ze wstydu.
Pod koniec 1787 roku John, straciwszy nadzieję na wynegocjowanie korzystnego układu handlowego z Wielką Brytanią, zwrócił się z prośbą o odwołanie. Powrócili do Bostonu w lipcu 1788 roku, witani entuzjastycznie przez rodzinę i przyjaciół, w atmosferze ogólnego uznania i życzliwości. W marcu 1789 roku, kiedy już wreszcie osiedli wygodnie w swym nowym domu w Braintree, doszła ich wiadomość, że John został wybrany wiceprezydentem przy Jerzym Waszyngtonie i że będą musieli przenieść się teraz do pierwszej stolicy kraju, Nowego Jorku. John natychmiast podążył na wezwanie, a Abigail została jeszcze, by uporać się z przeprowadzką. Przez następne trzy miesiące bezustannie słał do niej ponaglające listy. Zjechała w czerwcu wraz z setką pudeł zawierających niezbędny gospodarski sprzęt. Tym razem ze względu na sytuację zagospodarowanie się na nowym miejscu zabrało jej trochę więcej czasu. Kiedy wreszcie udało jej się tego dokonać przed październikiem 1790 roku, Kongres polecił im przeprowadzić się do drugiej stolicy kraju, Filadelfii. Źle znosili niezdrowe wyziewy tego miasta, gdzie każdego lata wybuchała epidemia żółtej febry, ale na szczęście John niewiele miał do roboty między sesjami Kongresu w swoim "mało ważnym biurze" - jak zwykł mawiać, tak że spędzali tam jedynie zimy.
Miało to też dla nich korzystną stronę. Gdy Johna wybrano na drugą kadencję, następne cztery lata rozłąki byłyby już ponad ich siły. Na dodatek Abigail zaczęła podupadać na zdrowiu na skutek powtarzających się ataków malarii, które wyczerpywały jej siły i energię, konieczne do właściwego pełnienia uciążliwej roli żony wiceprezydenta. Mieszkała zatem w Massachusetts, podczas gdy John podróżował po kraju w ramach swoich politycznych obowiązków. Tęskniła za nim w tych okresach, ale tymczasowe rozstania były dla niej lżejsze do zniesienia niż dawniejsze kilkunastomiesięczne rozłąki. Co więcej, jej nieobecność w Filadelfii stanowiła dla Johna dobry pretekst do odmawiania udziału w życiu towarzyskim, co byłoby niemożliwe, gdyby była z nim razem. Obowiązki towarzyskie nadmiernie obciążały ich domowy budżet. Pod koniec pierwszej kadencji mieli dwa