George Sand i Fryderyk Chopin
Jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości, czy George Sand i Fryderyka Chopina łączyła prawdziwa miłość, to ich słynny pobyt na śródziemnomorskiej wyspie Majorce pozwoli mu rozwiać je całkowicie. Jedyne, co może zadziwiać - to fakt, iż po tych przeżyciach potrafili jeszcze ze sobą rozmawiać.
Czasami odnosi się wrażenie, jakby spędzili na niej wiele lat, ale w istocie przebywali tam tylko trzy miesiące. Przyjechali w listopadzie 1838 roku, w dwa lata od chwili poznania się w Paryżu na przyjęciu zorganizowanym na prośbę Sand w domu Franciszka Liszta. Tego pamiętnego listopadowego wieczoru 1836 roku Chopin dał się namówić do gry i zasiadł do fortepianu. Ona siedziała przy kominku z głową owiniętą szkarłatną chustką i słuchała z napiętą uwagą, paląc cygaro za cygarem. Zamiast spódnicy miała na sobie szarawary z czerwonego aksamitu, tak że wyglądem przypominała Turczynkę. Chopin nie znosił dymu cygar - jego atakowane gruźlicą płuca źle nań reagowały - a zrównoważonego z natury konserwatystę raził jej wyzywający strój. Miała lat trzydzieści dwa i była niekonwencjonalna zarówno w swoich powieściach, jak i w stylu bycia. On miał lat trzydzieści sześć i był trochę mniej znany, chociaż cieszył się opinią lwa salonowego. W liście do rodziny pisał, że spotkał "ważną i sławną osobistość Madame Dudevant, znaną pod nazwiskiem George Sand", dodając, że nie przypadła mu specjalnie do gustu i że jego zdaniem jest raczej mało atrakcyjna. Być może ta jego powściągliwość podsyciła ciekawość George Sand i podrażniła jej ambicję, ponieważ na następne przyjęcie, na które w grudniu oboje zostali zaproszeni, pojawiła się w biało--czerwonym stroju, narodowych barwach ukochanej Polski Chopina. Wkrótce potem zaprosiła go do swej wiejskiej posiadłości, ale Fryderyk nie skorzystał z zaproszenia.
Nie dała za wygraną. Był przystojny, opanowany, dobrze wychowany, bardzo delikatnego zdrowia, a na dodatek tworzył muzykę, która ją hipnotyzowała. Spodziewała się znaleźć w nim doskonałość, której daremnie poszukiwała u innych kochanków. Ta możliwość intrygowała ją, podniecała wyobraźnię; jest to często cecha nawet najchłodniejszych racjonalistów. Organizowała więc przypadkowe spotkania na przypadkowych przyjęciach z przypadkowych okazji. Gdziekolwiek występował, znajdowała się zawsze wśród słuchaczy śledząc jego grę z ostentacyjnym, acz niekłamanym zainteresowaniem. Wreszcie Chopin doszedł do wniosku, że jest ona bardziej atrakcyjna, niż myślał na początku, następnie - że jest interesująca towarzysko, a na koniec - że pożąda jej równie mocno jak ona jego. Wiosną 1838 roku zostali kochankami. Latem byli już w sobie zakochani.
Na jesieni zdecydowali, że zimę spędzą razem w ciepłym słońcu Południa. Hiszpański konsul w Paryżu polecił im Majorkę, dla jej wspaniałego klimatu i kojącego krajobrazu. Przyjechali do Palmy, stolicy Majorki, w połowie listopada w towarzystwie piętnastoletniego syna i dziesięcioletniej córki Sand, radzi, że unikną zimnej i deszczowej północnej pogody. W niecierpliwym oczekiwaniu na regenerujące siły słoneczne dni i aksamitnie granatowe noce Chopin uniesiony radością opisywał przyjacielowi turkusowe niebo i morze koloru lapis-lazuli, szmaragdowe góry i rajskie powietrze, dodając: "życie jest piękne".
Tak było przez pierwszy tydzień. Drugi tydzień przyniósł silną burzę wraz ze spływającymi z nieba strugami deszczu napędzanego przez sztormowe wichry. Chopin, którego ulewa zaskoczyła na spacerze, przemókł do suchej nitki i powrócił do willi zanosząc się głębokim, uporczywym kaszlem. Kaszel zamienił się w przeziębienie tak silne, że - jak George Sand napisała później - nigdy przedtem nie miała do czynienia z równie ciężką chorobą. Do tego dołączyła się wilgoć; całe mieszkanie było nią przesiąknięte. Ponieważ w domu nie było pieca ani kominka, Sand usiłowała ogrzać wnętrze węglami żarzącymi się w metalowym garnku. Jednakże wydzielany przy tej okazji dym potęgował kaszel Fryderyka. Francuski konsul w odpowiedzi na jej rozpaczliwe prośby przysłał jej trzech lekarzy. Chopin zrelacjonował później ich diagnozę: "Jeden powiedział, że już nie żyję, drugi, że umieram, a trzeci, że umrę".
Było to niedalekie prawdy. W Palmie rozeszła się pogłoska o rodzaju jego choroby i właściciel domu w obawie przed zarazkami kazał im bez zwłoki opuścić mieszkanie oraz zapłacić za jego okadzenie i odświeżenie, tak jak nakazywały hiszpańskie przepisy sanitarne. Po krótkim pobycie w rezydencji nieocenionego francuskiego konsula przenieśli się wraz z bagażem ciągnionym przez muła na dwukołowym wózku (było tam również wypożyczone małe pianino) do opuszczonego klasztoru, położonego w pobliżu na skalistym grzbiecie pagórka. W połowie grudnia Sand donosiła przyjaciołom (w swoim życiu napisała dziewiętnaście tysięcy listów), że Chopin jest poważnie chory.
Dawny klasztor był ruiną z okresu średniowiecza. Jego wielka kamienna bryła, chłostana bezlitosnymi wiatrami i deszczami