nadciągającymi z gór, odstręczała wewnątrz ogromnymi salami, po których hulały przeciągi. Dawał wprawdzie schronienie, ale nie było to w żadnym razie odpowiednie miejsce dla człowieka dręczonego rozrywającym piersi kaszlem i plującego krwią. Zła pogoda odcinała ich często od świata, ponieważ zalane wodą drogi prowadzące do Palmy stawały się nieprzejezdne. Miało to jednak również swoją dobrą stronę, Sand bowiem niechętnie kontaktowała się z mieszkańcami wyspy, uważając ich za prostaków i złodziei. Zaprzątnięta była całkowicie prowadzeniem prymitywnego gospodarstwa, pielęgnowaniem Fryderyka i regularnym udzielaniem lekcji swoim dzieciom: synowi Maurycemu - historii Grecji, a córce Solange - francuskiej gramatyki. Mimo to jakimś cudem potrafiła również znaleźć czas na swoją literacką twórczość; napisała tam sporą część powieści pt. "Spirydion". Chopin zaś, o którym Sand pisała w listach, że jest słaby i cierpi, skomponował dwadzieścia cztery preludia, scherzo oraz poloneza. Jeżeli ich uporczywe trwanie przy swoich planach (pomimo wszelkich meteorologicznych komplikacji) będziemy traktować jako postawę niepoprawnych romantyków, odrzucających rzeczywistość, to może wypada zadać sobie pytanie, czy nas w takich okolicznościach byłoby stać na podobny wysiłek? I czy byśmy się nadal równie namiętnie kochali?
W lutym, mimo iż pogoda się poprawiła, zdecydowali, ze względu na Chopina, bez zwłoki wrócić do Francji i tam poddać go leczeniu. Podróż powrotną odbywali w koszmarnych warunkach. Postanowili zatem zatrzymać się na dłużej w Marsylii, aby porządnie odpocząć. Udało im się również znaleźć tam dobrego lekarza, pod którego opieką Fryderyk szybko dochodził do siebie, ku ogromnej radości Sand. W dalszym ciągu pielęgnowała go z pełnym zaparcia poświęceniem, w głębokiej wierze, że jest za dobry dla tego świata, zbyt wyjątkowy i doskonały (jak wyraziła się przejęta uwielbieniem), aby na nim długo przebywać. Odwdzięczał jej się gorącą miłością i rychłym powrotem do zdrowia.
Wiosna w Marsylii w dużym stopniu pozwoliła zrekompensować ciężką zimę na Majorce. Pogoda była przyjemna, z powodzeniem wymykali się łowcom autografów i mieli wiele czasu dla siebie. Latem 1839 przenieśli się do Nohant, daleko na południe od Paryża, do odziedziczonej przez Sand posiadłości, do której ściągnęła również wielki, najlepszej marki fortepian. Tutaj przez następne siedem lat spędzali wraz z dziećmi każdą zimę; na okres letni przenosili się do Paryża. Kontynuowali tam również swoją intensywną twórczość. Od czasu do czasu rozłączała ich praca: ona na przykład musiała dopilnować wystawienia sztuki, on zaś dać koncert, czego nie znosił. Ale częściej było odwrotnie - to właśnie praca ich łączyła, tym bardziej że fascynacja Sand geniuszem Chopina i jej oddanie dla niego było bezgraniczne. Nohant zapewniało mu między innymi samotność, konieczną do komponowania, oraz autentyczny spokój. A kiedy zapragnął chwili odprężenia i rozrywki, spraszała gości: Liszta, Balzaka, Flauberta, Turgieniewa. Same te osoby były wystarczającą atrakcją. Zadbała nawet o to, aby jej stary przyjaciel, lekarz, wziął Fryderyka pod swoje opiekuńcze skrzydła i zatroszczył się nie tylko o wrażliwą psychikę artysty, lecz także o jego wątłe ciało.
Jednocześnie jednak ten sam doktor doradził na początku lat czterdziestych - według jej własnej, niezbyt wiarygodnej relacji - by zerwała z Chopinem. Stopniowo jej uczucia zmieniały swoją jakość, stawały się bardziej matczyne niż dotychczas. Kiedy bawiła w Paryżu bez niego, często w swych listach używała zwrotu: "moja droga trójko dziatek". W tych warunkach nic dziwnego, że w ich związku najpierw zanikło fizyczne pożądanie. Delikatne zdrowie Fryderyka niewątpliwie odegrało tu pewną rolę. (Mimo głęboko romantycznej natury nigdy nie był seksualnie zbyt pobudliwy.) W roku 1843 córka Sand, Solange, teraz już przedwcześnie rozwinięta piętnastolatka, powiedziała o nim wprost, że jest aseksualnym typem mężczyzny, a w 1845 roku Sand, tłumacząc nieprzekonująco, że współżycie fizyczne może go zabić, zaczęła szukać gdzie indziej rozładowania erotycznego napięcia. W 1846 roku napisała powieść pt. "Lucrezia Floriani", jedną ze swych mniej wartościowych książek, w której opisywała rozpad miłości między dwojgiem ludzi, żywo przypominający ich własny układ. Powieść wprawiła w zażenowanie ich wspólnych przyjaciół, chociaż sam Chopin ostentacyjnie twierdził, że jest o niej dobrego zdania.
Związek wszedł w swój emocjonalny zmierzch, podtrzymywany resztkami uczucia i przyzwyczajenia. Nie wytrzymał napięcia, jakim wiosną 1847 roku stało się małżeństwo Solange z wykolejonym łowcą posagów. Sand, która początkowo popierała ten związek, zmieniła jednak zdanie widząc, jak jej zięć żarłocznie przejada posag córki. Jej uraza skierowała się głównie przeciwko Solange, z którą nigdy nie była zbyt blisko. Fryderyk przebywał w owym czasie w Paryżu, obrażony, że Sand nie powiadomiła go o ślubie ani nie zaprosiła na wesele. W sporze między matką a córką wziął stronę tej ostatniej. Od dłuższego już czasu obdarzał dziewczynę