miesiąc później, dając początek serii balów, uczt i innych towarzyskich przyjęć. Józefina czuła się w tej zabawowej atmosferze jak ryba w wodzie. Było to korzystne nie tylko z punktu widzenia towarzyskiego życia Paryża, lecz także dla Napoleona, który nigdzie się bez niej nie ruszał. Jego uczuciowe zaangażowanie odgrywało tu tylko częściową rolę. Nadal był w niej zakochany, ale zdając sobie sprawę z rozmiarów i natężenia narastającej wokół niego milczącej opozycji, rozumiał, że poparcie pełnej wdzięku, sympatycznej, podziwianej i wpływowej kobiety może być mu bardzo pomocne.

Pod jednym względem Józefina zawiodła go zupełnie. Dynastia, prawo dziedziczenia i następcy w dalszym ciągu odgrywały w polityce europejskiej dużą rolę; gdyby miał syna, mógłby zrealizować swe najskrytsze marzenie. Józefina nie dała mu męskiego potomka. Ostatnie zapewnienia, że jest w ciąży, okazały się fałszywe, przypuszczalnie bowiem przekroczyła już wiek rozrodczy. Ale to pragnienie nie było aż tak przemożne, jak chęć pokonania najzaciętszego wroga - Anglii. Mając ten cel na uwadze zaczął planować wyprawę na Bliski Wschód, aby odciąć Albion od źródeł zaopatrzenia. Przywódcy rządu sądząc, iż się go wreszcie pozbędą z Paryża, zachęcali go do tego gorąco w nadziei, że zginie w jakiejś bitwie lub ugrzęźnie bez ratunku w wojennym bagnie.

Napoleon i jego armia wypłynęli do Egiptu w lipcu 1798 roku. Chętnie by zabrał ze sobą Józefinę, ale nie chciał jej narażać na bytowanie w prymitywnych warunkach pustyni. Ofiarowała się towarzyszyć mu aż do Tulonu, gdzie pomachała mu ręką na pożegnanie. W ciągu kilku tygodni po wylądowaniu Napoleon stał się panem Egiptu. Ale angielska flota pod dowództwem lorda Nelsona dokonała 1 sierpnia spektakularnego pogromu francuskich okrętów w delcie Nilu, odcinając tym samym Napoleona i jego wojska od kraju. Wiadomość o klęsce marynarki wojennej mniej jednak wstrząsnęła Napoleonem niż list otrzymany z Francji, w którym jeden z informatorów donosił, że Józefina nabyła dużą podmiejską posiadłość o osobliwej nazwie Malmaison i zaprosiła tam swego adiutanta z Włoch, aby wraz z nią rozkoszował się komfortem. Nie można wykluczyć, że inspiratorem listu mógł być ktoś z licznej rodziny Napoleona, która nie mogła ścierpieć postępowania Józefiny. Wyprowadzało ich z równowagi nie tylko to, że notorycznie przyprawiała mu rogi, ale że wykorzystuje jego ciężko zdobytą pozycję dla własnych egoistycznych celów: kupuje sobie luksusową posiadłość, urządza ją z przepychem i rozkoszuje się życiem. W patetycznym liście do swego brata Józefa Napoleon prosił o wyjaśnienie sprawy, świadomy jednocześnie, że perswazje Józefa wywrą na Józefinie podobny skutek jak jego na lordzie Nelsonie.

Mając dosyć roli wzgardzonego kochanka sam postanowił zakosztować smaku małżeńskiej zdrady. Przedstawiono mu cały harem lokalnych piękności, ale korzyść z tej inspekcji wynieśli głównie jego pomocnicy. Napoleonowi było potrzebne nie tyle seksualne odprężenie, ile romantyczna miłosna przygoda, która by pozwoliła zapomnieć na chwilę o mapach i planach sztabowych, a także pozbyć się nieustannej obawy przed skrytobójczym zamachem z rąk niektórych niezadowolonych przedstawicieli podbitych przez niego narodów. Jego pragnienie zaspokoiła wkrótce filuterna osóbka, żona pewnego młodego porucznika. Gdy rozwścieczony mąż ją porzucił, została stałą kochanką Napoleona aż do końca jego bliskowschodniej wyprawy.

Wyprawa skończyła się dość gwałtownie jesienią 1799 roku. Napoleona, który zapuścił się aż do granic Syrii, zmusili do wycofania się do Egiptu Brytyjczycy, wspomagani przez siły tureckie. Złapany w potrzask Bonaparte zdecydował przedrzeć się do Francji. Wraz z grupą oddanych mu podkomendnych przepłynął ukradkiem Morze Śródziemne, gdzie omal nie przechwyciły ich wszechobecne okręty Nelsona, i z początkiem listopada dotarł do Paryża. Tam dokonano słynnego zamachu stanu, który uczynił Napoleona faktycznym dyktatorem Francji.

Byłej żony porucznika nie zobaczył już nigdy więcej; obdarzył ją jednak sowicie i wydał dobrze za mąż. Przez całe życie był dobrym swatem dla kobiet, z którymi łączyły go bliższe stosunki. Gdyby porucz-nikowa powiła mu syna, mogłaby z powodzeniem zająć przy jego boku miejsce Józefiny. Ale tak się nie stało. Józefinie wylewającej potoki łez udało się przebłagać Napoleona i odzyskać straconą pozycję, ku wielkiemu rozczarowaniu jego rodziny. Było oczywiste, że nadal jest w niej zakochany. Chociaż namiętność już nieco ostygła, ich późniejszy związek w żadnym wypadku nie uchodził za platoniczny. Ale miał również polityczne powody do pojednania. Cieszył się silnym poparciem konserwatywnych i liczących się kół burżuazji na wsi i w miastach. Jego nowa wysoka pozycja wymagała bardziej konwencjonalnego zachowania niż takie, jakie toleruje się u żołnierza na polu bitwy. W Paryżu nie mógł afiszować się otwarcie z kochanką, jak to czynił w Kairze. Tak więc przełknął gorzką pigułkę, uregulował ogromne długi żony, w tym pożyczkę zaciągniętą na Malmaison, wyrzucił kochanka (ale nie mścił się