na nim) i wyciągnął do niej znowu ramiona, dosłownie i w przenośni, nie czyniąc żadnych wyrzutów.
Jak informują źródła historyczne, skruszona Józefina nigdy więcej nie wzięła już sobie kochanka. Odwzajemniła jego niekłamane uczucie, zamieniając się w zadziwiająco dobrą i troskliwą żonę. Dostrzegła w nim w końcu wybitną, nieprzeciętną jednostkę - żołnierza i polityka, a także tolerancyjnego męża. Był wekslem gwarantującym jej nałogową rozrzutność i jego przelotne flirty traktowała jako ryzyko nieuchronnie związane ze stanowiskiem. Przez następne pięć lat (1799 - 1804) życie ich przebiegało pogodnie i spokojnie, od czasu do czasu zakłócane jedynie nawrotami podjazdowej walki toczonej przez rodzinę Napoleona przeciwko jego żonie. Dodatkowo Józefinę dręczyło poczucie winy z powodu bezpłodności, co - jak zdawała sobie sprawę - poważnie zagrażało pozycji małżonki Bonapartego.
Ku ogromnemu niezadowoleniu rodziny Napoleon lojalnie trwał przy Józefinie nawet wtedy, gdy w maju 1804 roku francuski senat nadał mu w głosowaniu tytuł cesarza. W grudniu nałożono mu na głowę cesarską koronę. W trakcie tej samej ceremonii ukoronowano Józefinę. Gdy para cesarska opuszczała katedrę Notre Dame, tłum paryżan z równym entuzjazmem wiwatował na cześć bohaterskiego Napoleona, jak i jego pięknej małżonki. Jak podają historyczne źródła, Józefina wyglądała tego dnia rzeczywiście oszałamiająco, wspaniała w każdym szczególe, począwszy od uczesania, aż po suknię, klejnoty i obuwie; promieniała szczęściem.
W ciągu następnych pięciu lat nie zawsze miała powody do takiego szczęścia, ale wysoka pozycja na społecznym Olimpie dawała jej dostatecznie dużo satysfakcji, by być zadowoloną z życia. Jej mąż zajęty był głównie działaniami przeciwko Anglikom, Szwedom, Austriakom, Rosjanom, Włochom, Hiszpanom i Portugalczykom, którzy przeciwstawiali mu się pojedynczo lub w grupie. Zdarzyło się jednak coś, co zagroziło jej pozycji bardziej niż wszystkie antynapoleońskie koalicje razem wzięte: Bonaparte, który nigdy nie miał dziecka i długi czas się obawiał, że jest bezpłodny, został wreszcie ponad wszelką wątpliwość ojcem; był to owoc przelotnej miłostki. Utwierdziło go to w przekonaniu, że jest w stanie spłodzić następcę tronu, jeśli będzie miał inną partnerkę za żonę. Po odpowiednim przeglądzie królewskich kandydatek wybór padł na arcyksiężniczkę Marię Luizę, córkę cesarza Franciszka austriackiego. Była nie tylko księżniczką czystej krwi, ale wywodziła się również z linii znanych z płodności kobiet. W listopadzie 1809 roku podjął ostateczną bolesną decyzję i oznajmił Józefinie, że muszą się rozejść. Było wiele płaczu, omdleń i histerii, ale jak się okazało, były to krokodyle łzy, ponieważ dawno spodziewała się tej wiadomości i nie wątpiła, że Napoleon dobrze ją finansowo zabezpieczy. Jak zawsze, tak i tym razem okazał się hojny ponad miarę. W kwietniu 1810 roku wziął ślub z Marią Luizą, a w marcu następnego roku przyszedł na świat ich syn - próżny i jałowy gest historii.
Małżeństwo było udane. Dynamizm Napoleona po przekroczeniu czterdziestki poczynał już stopniowo słabnąć; miał w sobie zaledwie energię czterech czy pięciu mężczyzn, a nie tuzina, jak przedtem. Maria Luiza miała zaledwie osiemnaście lat i była dziewicą, ale Napoleon stwierdził, iż jest całkowicie dojrzałą i zaskakująco zmysłową kobietą, a poza tym na tyle łagodną i tolerancyjną, że jego słabnące możliwości z łatwością mogły sprostać jej wymaganiom. W przeciwieństwie do Józefiny nie potrafiła swobodnie dyskutować ani o polityce, ani o sztuce rządzenia państwem, ale z tego powodu jej towarzystwo było bardziej odprężające. Nie była Józefiną ani Marią Walewską, piękną polską hrabiną, która uległa Napoleonowi ze względów patriotycznych, a potem stała się jego umiłowaną i oddaną kochanką. Urodziła mu też syna, co potwierdzało ostatecznie jego prokreacyjne możliwości. Ale Maria Luiza była zasługującą na szacunek cesarzową, posłuszną żoną, a także przyjemnym rozczarowaniem. A jej syn stanowił dla Napoleona bezcenny skarb oraz źródło rzadkiej radości.
Politycznie małżeństwo okazało się całkowitym fiaskiem. W niecałe dwa lata stosunki z Austrią, które miały być trwałe, uległy zerwaniu po awanturniczej rosyjskiej wyprawie, kiedy to ojciec Marii Luizy przyłączył się do wrogów jej męża, wspomagając ich swoją stutysięczną armią. Po ostatecznej klęsce, zakończonej abdykacją w kwietniu 1814 roku, Napoleon już nigdy więcej nie zobaczył żony ani syna. W każdym razie nie tego syna. Widział innego swego potomka, zrodzonego ze związku z Marią Walewską, która odwiedziła go na krótko podczas wygnania na Elbie.
Tymczasem Józefina po rozstaniu z Bonapartem w dalszym ciągu prowadziła ożywione życie towarzyskie, przyjmując na swym dworze w Malmaison wielu wpływowych i bogatych ludzi, w tym również Napoleona, który złożył jej kilka platonicznych wizyt nadal interesując się jej losem. Po abdykacji opuściła w panice swój dom, ale szybko wróciła, zrozumiała bowiem, że nie ma się czego obawiać. Wręcz przeciwnie.