Lauren Bacall i Humphrey Bogart
Wszyscy byli przeciwni temu małżeństwu. Prawie wszyscy. W 1943 roku Humphrey Bogart miał czterdzieści cztery lata; Betty Bacall zaledwie dziewiętnaście. Melodyjne imię - Lauren - przeznaczone było jedynie na użytek Hollywood i Broadwayu. On był już trzykrotnie żonaty; jej seksualne i uczuciowe doświadczenie było na poziomie młodej pastereczki. Nieznany jej był również pociąg do alkoholu, w którym on znajdował wielkie upodobanie. Spektakularne awantury między nim a jego trzecią żoną, kliniczną alkoholiczką, przeszły do historii miasta słynącego przecież z burzliwych małżeńskich scen. Matka Betty gwałtownie przeciwstawiała się związkowi córki z takim człowiekiem (miała nadzieję, że jej wybrankiem zostanie jakiś sympatyczny młody Żyd w rodzaju Kirka Douglasa). Wujkowie Betty uprzedzali ją, że w tym małżeństwie nie może liczyć ani na szczęście, ani na trwałość. Howard Hawks, jej nauczyciel i reżyser filmu "Mieć i nie mieć" (To Have and Have Not), gdzie występowała u boku Humphreya Bogarta, nie taił swego niezadowolenia z ich związku, obawiając się, iż może zagrozić karierze aktorki i zniweczyć jego wychowawcze wysiłki. Nawet jej ojciec, który od dawna nie mieszkał z rodziną, przerwał wieloletnie milczenie i napisał list, wyrażając w nim swój sprzeciw wobec tego małżeństwa.
Howard Hawks mógł mieć pretensję wyłącznie do siebie. To on, za namową swej żony, sprowadził tę modelkę "Harper's Bazaar" do Hollywoodu. I on postanowił obsadzić ją - obok Bogarta - w "Mieć i nie mieć". Na tym jednak jego odpowiedzialność się kończyła. Od tego momentu Betty i Bogie wzięli sprawy w swoje ręce. Pewnego dnia po zakończeniu próbnych zdjęć, na podstawie których zaangażowano ją do filmu, idąc do biura Hawksa spotkała wychodzącego Bogarta. Powiedział, że właśnie skończono je oglądać i ma nadzieję, iż "będą się dobrze bawić". Ta dwuznaczna uwaga stała się powiedzeniem tygodnia.
Miał oczywiście na myśli film. Lubił swoją pracę i czekał na chwilę, kiedy staną na planie. Ani jemu, ani jej nie przeszła przez głowę myśl o jakimkolwiek romansie. Był zbyt pochłonięty swoim burzliwym małżeństwem, aby zawracać sobie głowę mało znaną gwiazdeczką. Ją natomiast bardziej pociągała wcześniejsza propozycja obsadzenia jej w filmie z Garym Grantem. Ale kiedy Hawks zaproponował jej ostatecznie tę drugą wersję, zgodziła się chętnie. Aktorska gwiazda Bogarta świeciła przecież niczym dwudziestoczterokaratowy brylant.
Nastawienie Betty do partnera zmieniło się radykalnie podczas pierwszej, pamiętnej sceny z pudełkiem zapałek. Gdy wypowiadała kwestię: "Tylko gwizdnij... Umiesz gwizdać, prawda?" - ręce stremowanej Bacall tak się trzęsły, iż początkowo nie była w stanie zapalić papierosa. Starając się opanować drżenie głowy, opuściła podbródek. W taki oto sposób narodziło się słynne w kinematografii lat czterdziestych uwodzicielskie "spojrzenie Bacall". Bogart starał się ją uspokoić, rozweselić. Żartował, opowiadał dowcipy, przemawiał łagodnie, po przyjacielsku, aż doszła do równowagi i już bez przeszkód przebrnęła przez scenę. Doskonale potrafił zaradzić takim sytuacjom. W wiele lat później napisała, że w czasie ich wspólnego życia "zawsze najweselej było tam, gdzie był on".
Nie spodziewała się takiej uprzejmości ze strony największego "twardziela" srebrnego ekranu, a dla niego z kolei zaskakującą niespodzianką było jej promienne usposobienie i entuzjastyczne podejście do pracy na planie, wymagającej współdziałania. Po trzech tygodniach poprosił ją o numer telefonu. Zaczęli się spotykać i pod koniec pracy nad filmem ich związek stał się czymś więcej niż przelotnym flirtem. Było to tym bardziej ryzykowne, iż zazdrosna żona Bogarta łatwo traciła kontrolę nad sobą, zwłaszcza pod wpływem alkoholu. Kochankowie starali się zatem utrzymać swoją miłość w jak największej tajemnicy, telefonując do siebie tylko ukradkiem i unikając pokazywania się razem w miejscach publicznych. Na dodatek Bogart, który często wpadał w pijackie przygnębienie, nabrał nieznośnego zwyczaju wydzwaniania do niej o nieodpowiedniej porze, nocą lub wczesnym rankiem, najczęściej z barów, domagając się, by mu towarzyszyła, a potem odwoziła do domu. Tego rodzaju traktowanie doprowadzało do furii matkę Betty. Natomiast ona była zbyt zakochana, by odmówić jego prośbom i nie pośpieszyć na wezwania.
Sytuację kochanków komplikowały jeszcze inne względy. Bogarta dręczyła świadomość znacznej różnicy wieku. Obawiał się, że zauroczenie tej młodej dziewczyny nie potrwa długo. W niewielkim stopniu pocieszała go rada przyjaciela Petera Lorre'a, iż ma szansę utrzymać ją przy sobie: "może przez pięć lat, ale przecież lepsze to niż nic, nie uważasz?" Martwiło go również, że Betty pracuje w show businessie. Jego dotychczasowe małżeństwa rozpadały się głównie z powodu ambicji żon aktorek, dlaczego tym razem akurat miałoby być