Maria Skłodowska i Piotr Curie
Rzadko którą dziewczynę spotyka taki honor, by dedykowano jej pracę naukową i to jeszcze pod tak dostojnie brzmiącym tytułem: "Symetria w polach elektrycznych i magnetycznych". I rzadko która dziewczyna ma szansę realizować swoje życiowe ambicje w eksperymentach naukowych.
W kwietniu 1894 roku, kiedy oferowano jej tę pracę, Maria Skłodowska czuła się bardzo zaszczycona dedykacją, chociaż była nader skromna: zaledwie parę linijek skreślonych ręcznie przez autora u góry egzemplarza. Maria niedawno dostała najwyższą notę na egzaminie z fizyki na Sorbonie i o stopień niższą z matematyki. Mogła zatem docenić pracę Piotra Curie oraz jego naukowy dorobek.
Coraz bardziej zaczęła też cenić go jako człowieka. Znali się zaledwie kilka tygodni. Miał trzydzieści pięć lat i cieszył się już pewnym uznaniem jako wykładowca i badacz naukowy. Ona miała lat dwadzieścia siedem, mieszkała w artystycznej dzielnicy Quarter Latin i była Polką, która na paryskim uniwersytecie wyróżniała się zdolnościami. Miała jeszcze trochę trudności z francuskim językiem i obyczajami, ponieważ studiowała w Paryżu dopiero od trzech lat (w tym czasie zmieniła swoje imię na francuską formę Marie). Młodzi ciągnęli ku sobie jak dwa magnesy. Piotr był równie cichy i powściągliwy jak ona, nie taił jednak swego wzrastającego zainteresowania jej osobą. W krótkim czasie zaczął odwiedzać Marię w jej mansardzie na szóstym piętrze i zarażać swoją miłością do nauki oraz nadzieją na zrobienie w tej dziedzinie kariery. Potrafił mówić na ten temat obszernie i interesująco, a co ważniejsze - potrafił ją tym oczarować.
Nie w takim stopniu jednak, by zgodziła się przyjąć propozycję wynajęcia dla oszczędności na spółkę mieszkania przy Rue Mouffetard, mimo jego gorących, choć budzących wątpliwości zapewnień, że będą mieć oddzielne sypialnie. Nie uległa też jego prośbom, aby spędzić letnie wakacje roku 1894 w Paryżu. Pojechała do Warszawy. Dodatkowo wyprowadziła go z równowagi swymi listami stamtąd, pisząc, że być może w ogóle nie wróci do Paryża. Jednakże wróciła na jesieni i wtedy to Piotr zawiózł ją do podparyskiej miejscowości, gdzie mieszkali jego rodzice. Wizyta była ze wszech miar udana; Marii szczególnie spodobał się ojciec Piotra, lekarz, którego wiedzę oraz zawodową prawość nauczyła się później ogromnie cenić. Maria i Piotr wzięli skromny ślub cywilny w lipcu 1895 roku, po którym nie miała już oporów, aby dzielić z nim maleńkie mieszkanko.
Ich wspólne życie niewiele się różniło od egzystencji, jaką prowadzili w okresie przedmałżeńskim. Pomagając Piotrowi przygotowywać wykłady, jakie miał w Szkole Fizyki i Chemii, codziennie mogła korzystać z jego doświadczenia i ugruntowywać wiedzę. Jej praca i studia nad magnetycznymi właściwościami różnych gatunków stali zaowocowały jesienią 1897 roku pierwszą naukową publikacją. Praca nie była oryginalna i brakowało jej zwięzłości, niemniej wyróżniała ją owa uparta dociekliwość tak pomocna w jej - oraz Piotra - przyszłych badaniach.
Ważniejszą innowacją w ich małżeńskim życiu stał się wynaleziony przed dziesięcioma laty rower, który społeczeństwo powitało z entuzjazmem. W prezencie ślubnym Maria i Piotr otrzymali pieniądze na dwa takie wspaniałe wehikuły, które wprawdzie w dalszym ciągu płoszyły konie, lecz jednocześnie zyskiwały sobie coraz większe rzesze zwolenników, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Chociaż Marię irytowało purytańskie zgorszenie nieskromną pozycją na siodełku, dla niej i dla Piotra rower okazał się przydatny nie tylko jako środek transportu w Paryżu, ale również jako pojazd, dzięki któremu mogli od czasu do czasu niewielkim kosztem zwiedzić różne zakątki Francji. Ładowali rowery do pociągu i jechali w góry, nad jeziora lub nad morze, ciesząc się zarówno samą łatwością podróżowania, jak i cichym szczęściem swej romantycznej miłości.
Owe idylliczne momenty stanowiły oczywiście jedynie rzadkie przerwy w ich codziennej pracy. Dłuższą i poważniejszą przerwą była jej trudna ciąża, zakończona urodzeniem w roku 1897 córki Ireny. Nie przeszkodziło to jednak Marii w kontynuowaniu naukowej działalności ani podczas ciąży, ani później, w wyczerpującym okresie wychowywania małej córeczki. W ciasnym, wilgotnym, szkolnym pomieszczeniu, bez odpowiedniego wyposażenia i środków na kupno nowych urządzeń, gorączkowo prowadziła w wolnych chwilach serię eksperymentów dotyczących wpływu działania różnych metali, zwłaszcza uranu, na przewodzenie energii elektrycznej w zależności od temperatury otoczenia. Badania były na czasie, ponieważ radioaktywność - lub przynajmniej to, co obecnie nazywamy radioaktywnością - jako nowo odkryte zjawisko wzbudzało powszechne zainteresowanie w kołach naukowych. Co ważniejsze, Piotr wynalazł szczególnie ważne urządzenie - miernik elektryczny, który okazał się bardzo pomocny w jej