wypadku kariera filmowa musiałaby ustąpić licznym rodzinnym i towarzyskim obowiązkom. Jak się jednak okazało, Marion obyła się świetnie bez jego protekcji. Lederer zaproponował jej, aby zagrała w filmie Runaway, Romany, sfinansowanym przez jednego z jego przyjaciół. Była to historia młodej dziewczyny z bogatej rodziny, która ucieka z domu i przyłącza się do bandy Cyganów, oraz jej ojca nie szczędzącego wysiłków, aby odnaleźć ukochane dziecko. Film oczywiście kończy się happy endem; po wielu perypetiach wszyscy bohaterowie - ojciec, córka oraz jej przystojny i, jak się okazało, również niezawodny narzeczony spotkają się wreszcie i zgodnie przeżywają radość połączenia z rodziną. Opowieść była typowym przykładem filmowej produkcji owego czasu. Mimo ambitnych założeń obraz, który wszedł na ekrany w grudniu 1917 roku, przeszedł bez echa. Marion stosując się do wskazówek reżysera grała statycznie i chociaż jej wdzięk i uroda zostały dostatecznie wyeksponowane, nie wykorzystano w ogóle jej wrodzonego talentu komediowego. Jednakże Hearst, ku jej zdziwieniu, był zdania, że grała wspaniale. Jest urodzona do filmu - orzekł - i postanowił zrobić z niej gwiazdę. Przypuszczalnie stracił nadzieję na uzyskanie rozwodu i pragnął jej ten zawód w jakiś sposób zrekompensować.
Przemysł filmowy w 1918 roku koncentrował się głównie w Nowym Jorku. Hearst wynajął przestronny budynek, który służył jako nocny lokal, i przekształcił go w jedną z najbardziej nowoczesnych filmowych wytwórni. Jej pierwszy produkt, rozwlekła opowieść o dziewczynie, która wpada w wielokrotnie zagrażające jej życiu tarapaty, okazała się niewypałem. Publiczność pozostała obojętna wobec przygód Pauline w wykonaniu Marion. W tej sytuacji postanowił wykorzystać władzę swego prasowego imperium, aby rozreklamować Marion i przekonać kinową publiczność, iż jest ona gwiazdą filmową pierwszej wielkości. Świadom, iż styl życia takiej artystki musi sprostać oczekiwaniom masowej widowni, ofiarował jej rodzinie (z wyjątkiem ojca, który od nich odszedł, ale potem wrócił i zamieszkał w sąsiedztwie) urządzony z przepychem pałac z białego marmuru przy Riverside Drive. Powiększył również znacznie jej konto bankowe. Zamierzał zrobić z niej gwiazdę filmową kosztem aktorki komediowej, do czego przejawiała wybitne zdolności.
Wylansował ją filmem Cecilia of the Pink Roses. Premierę, która odbyła się w Nowym Jorku w 1919 roku, uświetniły tysiące róż okalających ekran, a specjalne wentylatory rozpylały na zgromadzoną publiczność zapach różanych perfum. Niezależnie od wpływu, jaki to miało na widownię, zarówno film, jak i rola głównej bohaterki zostały entuzjastycznie przyjęte przez prasę Hearsta. Ich radosną wrzawę dałoby się jedynie przyrównać do entuzjazmu towarzyszącemu zakończeniu przed rokiem I wojny światowej. Droga do filmowej kariery Marion została otwarta. Na uwagę zasługiwał fakt, iż Hearst nie zabraniał fotografować się w jej towarzystwie i nie taił układu nie stanowiącego już tajemnicy.
Mimo iż interesował się żywo działalnością swego studia, uważanego przez właścicieli innych wytwórni za niebezpieczną konkurencję, główną uwagę koncentrował na swej największej pasji, jaką była prasa. Uczynił nawet Marion tytularnym kierownikiem tego przedsiębiorstwa. I zamiast zarządzać firmą, jak należy, nieregularnie, lecz często, wtrącał się do realizacji zazwyczaj wtedy, kiedy mu się wydawało, iż jest to w interesie Marion. Dotyczyło to zwykle mało istotnych spraw, takich na przykład jak autentyzm osiemnastowiecznego mebla, ponieważ jego dusza perfekcjonisty buntowała się przeciwko wszelkim substytutom. W imię rzekomego realizmu scenograficznego detalu z myślą o publiczności, która się na tym nie znała i którą to zupełnie nie obchodziło, kazał przekopywać swoją olbrzymią i stale rosnącą kolekcję dzieł sztuki w poszukiwaniu oryginalnego mebla, marnując czas przeznaczony na zdjęcia. Pół biedy, gdyby ograniczał swoje interwencje tylko do takich drobnych rzeczy. Ale kontrolował także wybór scenariuszy. Chociaż przepadał za specyficznym swawolnym poczuciem humoru Marion i jej złośliwym języczkiem, nie oszczędzającym żadnej świętości, w tym także siebie samej - jej improwizowane humorystyczne skecze z Chaplinem były główną atrakcją towarzyskich spotkań - był przeciwny lansowaniu jej jako aktorki komediowej. Kierował się wyraźnie intuicyjnym przekonaniem, że rola pięknej kobiety - to być przede wszystkim dekoracyjnym posągiem. W rezultacie Marion do tego stopnia zaczęła się kojarzyć z filmami przesiąkniętymi ckliwym sentymentalizmem, że pod koniec 1922 roku filmowy krytyk prasy Hearsta, Louella Parson, zapytywała z żalem w jednej ze swych recenzji: "Dlaczego nie daje się Marion Davies szansy?" - oceniając ją jako dobrą artystkę, piękną kobietę i urodzoną aktorkę komediową. Ale Hearst mimo tych uwag w dalszym ciągu wolał ją oglądać w łzawych filmach, tak iż komiczne występy Marion ograniczały się w większości do zabawiania gości w tandemie z Chaplinem i innymi oraz do płatania figli i hałaśliwych dowcipów w przerwach między zdjęciami.