wynajął ławkę kolatorską w Pierwszym Prezbiteriańskim Kościele; od czasu do czasu chodził z nią nawet na nabożeństwa. Opromienił także jej życie dwoma kolejnymi synami, Willie urodzonym w grudniu 1850 i Tadem urodzonym w kwietniu 1853 roku. Być może z powodu smutnego doświadczenia z Eddym nadmiernie pobłażali swym latoroślom, ku irytacji gości, których one często wyprowadzały z równowagi swoim zachowaniem.
Dochody i pozycja społeczna Lincolnów wzrosły znacznie na początku lat pięćdziesiątych, chociaż polityczna kariera Abe wydawała się nadal tkwić w tym samym miejscu. W maju 1854 roku przyjęcie projektu ustawy wniesionej przez senatora Stephena Douglasa z Kansas w Nebrasce, proponującego rozszerzenie niewolnictwa w drodze ogólnonarodowego referendum, skłoniło Abe do zabiegania o głosy parlamentu stanu Illinois w czasie wyborów do Senatu Stanów Zjednoczonych. Jednakże po nie rozstrzygniętym trzyetapowym wyścigu, mimo iż miał przeważającą większość, oddał swe głosy na rzecz adwersarza, ponieważ ten był również przeciwko przyjęciu projektu ustawy Douglasa. Wkrótce potem opuścił tracącą na znaczeniu partię wigów i przystąpił do nowej Partii Republikańskiej, która potępiła rozszerzenie niewolnictwa. Chociaż to posunięcie zaniepokoiło Mary, broniła go lojalnie przed krytyką ze strony krewnych i przyjaciół.
To właśnie republikanie nominowali Lincolna w 1858 roku na kandydata do Senatu Stanów Zjednoczonych przeciwko kandydaturze demokraty Douglasa, aby wciągnąć małego senatora w słynne debaty. Abe wprawdzie poniósł klęskę w nieuczciwych wyborach, ale zyskał w zamian powszechne uznanie. To ostatnie nie było takie oczywiste, jak to się obecnie wydaje, i zgnębiony Abe sądził, że oznacza to koniec jego politycznej kariery. Mary przekonana, że zwycięstwo byłoby szczeblem na drodze do Białego Domu, była również zdruzgotana porażką. Ale w maju 1860 roku, po dwóch pracowitych latach, podczas których często towarzyszyła mężowi w wyjazdach w ramach - jak to się dzisiaj mówi - wieczornej agitacji, zasiadła z satysfakcją na Ogólnokrajowej Konwencji Partii Republikańskiej w Chicago, aby być świadkiem jego wyboru na kandydata na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Podczas kampanii prezydenckiej jej zawsze żywe zainteresowanie polityką jeszcze bardziej się zwiększyło. Abe, nie chcąc angażować się w sekciarskie spory dzielące kraj, postanowił przeczekać kampanię w domu. Codziennie jednak ciągnęły do niego tłumy gości; przyjmował liderów partii, zwolenników, doradców, reporterów, satyryków i licznych sympatyków. W okresie tym Mary jako gospodyni i pani domu zdobyła duże doświadczenie w przyjmowaniu ważnych osobistości. Nauczyła się również taktownie pozbywać nieproszonych gości. Okazywany jej przez Abe szacunek podbudowywał ją i dawał poczucie pewności siebie w obcowaniu z tym bądź co bądź niełatwym towarzystwem. Była w swoim żywiole. Szczytowym osiągnięciem roku 1860, prawdopodobnie najszczęśliwszym w całym jej życiu, była noc wyborcza. Siedziała w domu niespokojna i zdenerwowana, podczas kiedy jej mąż udał się do urzędu telegraficznego dowiedzieć się o końcowe wyniki wyborów. Kiedy z Nowego Jorku potwierdzono jego zwycięstwo, Abe oświadczył, że musi iść do domu i powiadomić o tym Mary. Tak też uczynił, a ona przyjęła tę wiadomość wybuchem radości.
Następny rok nie był już taki szczęśliwy. Południe odtrącało Abe z pogardą, a Mary stała się obiektem docinków i lekceważenia ze strony parafiańskich snobów i zadzierających nosa przedstawicieli waszyngtońskiej elity, uważających ją za prowincjonalną parweniuszkę. Dzięki Kongresowi, który przyznał Mary sporą sumę pieniędzy na odnowienie Białego Domu, mogła wziąć na nich odwet. Nie zmarnowała tych środków (nawet trochę przekroczyła wyznaczoną sumę) i zamieniła chylącą się ku upadkowi siedzibę w nowoczesną, wspaniale urządzoną rezydencję, godną witać w swych progach czołowe osobistości z kraju i zagranicy. Ale jej rozrzutność w okresie wojny, mieszanie się w polityczne życie (była niewątpliwie najbardziej rozpolitykowaną pierwszą damą w historii) oraz apodyktyczny sposób bycia, którym często pokrywała nadmierne przewrażliwienie na objawy lekceważenia - wszystko to spotykało się z krytyką, a nawet wrogością waszyngtońskiej administracji.
Urodzona i wychowana w Kentucky (Abe w Kentucky się urodził, ale nie wychował), miała w sobie nadal tę szczyptę rasizmu ludzi Południa, przejawiającego się w wyświechtanych zwrotach w rodzaju: "Kochana stara Mammy jest praktycznie członkiem rodziny". Niektórzy z jej krewnych brali stronę konfederatów. Podobnie jak jej rodzinny stan zajmowała przez pewien czas niezdecydowane stanowisko, zanim otwarcie się opowiedziała po stronie Północy. W rezultacie wściekli południowcy powiedzieli o niej, że jest chorągiewką na dachu, a rozjuszeni przedstawiciele Północy zarzucili jej, że sprzyja Konfederacji. Spór był tak zażarty, że komisja dochodzeniowa Kongresu wszczęła śledztwo co do jej lojalności. Pragnąc