Nancy Davis i Ronald Reagan
Może to uchodzić za przypadek lub paradoks, ale to komunizm połączył Nancy Davis i Ronalda Reagana.
W 1951 roku, kiedy radykalne lewicowe poglądy w środowisku artystycznym były bardzo źle widziane, dwudziestodziewięcioletnia aktorka filmowa znalazła swoje nazwisko na liście "sympatyków komunizmu". Wprawdzie sprawy polityczne i społeczne zupełnie jej nie interesowały, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że taka etykietka grozi zawodową śmiercią. Pośpieszyła więc poszukać rady i pomocy u reżysera Mervyna LeRoya, przewodniczącego Screen Actors Guild (Związku Zawodowego Aktorów). Mervyn znał ją na tyle dobrze, iż wiedział, że to z pewnością pomyłka. Zapewnił ją, że postara się wyjaśnić nieporozumienie. Sam prowadził zażartą walkę z komunistami, którzy pragnęli opanować władze związku, i znał podobne przypadki. Niejednokrotnie jeden telefon do odpowiedniej osoby kładł kres nieporozumieniom.
Tak było i tym razem. W odpowiedzi na telefon LeRoya Ronald Reagan oświadczył, że powodem zamieszania jest fakt, iż w show businessie działają trzy aktorki o tym samym imieniu i nazwisku. Proszę zapewnić pannę Davis, dodał, że może liczyć na pomoc związku, gdyby w przyszłości spotkał ją podobny zarzut (nigdy się to już nie powtórzyło). Nazajutrz rano, gdy LeRoy przekazał Nancy dobrą wiadomość, oprócz ulgi doznała również uczucia zawodu. Miała nadzieję otrzymać od Reagana bezpośrednią odpowiedź. Oglądała go w paru filmach i stwierdziła, że jest interesujący. Wiedziała również o tym, że kilka lat temu rozwiódł się z Jane Wyman. Postanowiła wziąć inicjatywę w swoje ręce, ale delikatnie, ponieważ ukończyła Smith College i była dobrze wychowaną młodą damą.
Nadal jeszcze miała poważne wątpliwości, czy wszystko jest do końca wyjaśnione. Oświadczyła LeRoyowi, że w związku z tym chciałaby się spotkać z samym Reaganem. Nie zwlekając nadał sprawie bieg. Wczesnym wieczorem tego samego dnia zadzwonił wreszcie długo wyczekiwany telefon; Reagan zapraszał ją na kolację. Broniła się dla pozoru niczym nastolatka, żeby zachować twarz, ale krótko i słabo, by nie wycofał swej propozycji. Podczas kolacji w restauracji na Sunset Strip, kiedy omówiono już jej problemy, rozmowa zeszła na inne tematy. Nancy Davis stwierdziła, iż partner przy stoliku nie ogranicza swoich zainteresowań do kariery, Hollywoodu, a nawet zawodu aktora, ale sięga znacznie dalej. Uświadomiła też sobie, że budzi w niej znacznie większą ciekawość, niż mogła się spodziewać.
Ronald odczuwał podobnie. Mimo iż chodził o kulach - po złamaniu nogi podczas meczu baseballowego, z którego dochód przeznaczony był na cele charytatywne - ich spotkanie mające trwać krótko przeciągnęło się do rana. Potem były wieczory w Citro, gdzie dwa, a może trzy razy obejrzeli występ Sophie Tucker, a następne randki w innych restauracjach i klubach, i wreszcie w domu bliskich przyjaciół, Williama Holdena i jego żony Brendy Marschall. Z czasem nocne biesiady stały się rzadsze, trzeba było przecież kiedyś spać, ale bliska zażyłość pozostała. Ewentualne małżeństwo nie wchodziło jeszcze w rachubę, chociaż przyjaciele brali to już pod uwagę. Wkrótce oni sami poruszyli ten temat. Ronald oficjalnie przypieczętował ich stosunek, prosząc formalnie ojca o jej rękę, i tym dżentelmeńskim gestem podbił do reszty serce swojej staroświeckiej narzeczonej.
Dwukrotnie ustalali datę ślubu, ale jego szczelnie wypełnione zajęciami dni (w latach 1937-1964 nakręcił pięćdziesiąt filmów) uniemożliwiały wyznaczenie ostatecznego terminu. Wreszcie udało im się znaleźć wolne "okienko" w grafiku. Korzystając z tej okazji w marcu 1952 roku zawarli szybko cichy ślub w Little Brown Church w Valley. Holdenowie wystąpili w rolach druhny i drużby. Krótki okres miodowy spędzili w Phoenix w Arizonie, gdzie jej rodzice przebywali na urlopie. Chociaż jego teściowie byli uroczymi ludźmi, Nancy napisała później w liście, że: "Ronniemu należy się hołd za to, że tak zwycięsko i bezkolizyjnie wyszedł z tej niełatwej próby". W drodze powrotnej do domu przez pustynne tereny Arizony i południowej Kalifornii Ronald przeszedł kolejny życiowy sprawdzian. Podczas dokuczliwej burzy piaskowej nity w opuszczanym dachu samochodu zaczęły się rozluźniać; Nancy musiała klęczeć na siedzeniu i podtrzymywać rozlatujące się części skostniałymi z zimna rękami. Szczęśliwie zdołali wydostać się z burzy, zanim zdążyła zesztywnieć w tej pozycji.
Następnych dwadzieścia lat upłynęło im w domowym zaciszu i harmonii. Stanowili przykład prawdziwie kochającej się pary, ludzi o pogodnym, życzliwym usposobieniu, przykład szczęśliwego małżeństwa. Wkrótce po ślubie zaczęli rozglądać się za kupnem domu w pagórkowatym rejonie Pacific Palisades, tuż na północ od Santa Monica. Ich pierwsza siedziba nie była zbyt obszerna. W drugim domu, wybudowanym w tej samej okolicy w 1956 roku, przyszły na świat i wychowały się dzieci: córka Patti, urodzona w roku 1954, i syn Ron, urodzony w 1958 (Michael i Maureen są dziećmi z jego pierwszego małżeństwa).