Z tego domu korzystali ponad ćwierć wieku tak często, jak na to pozwalały jego liczne zawodowe i społeczne obowiązki. Dom mający tylko trzy sypialnie nie był zbyt okazały jak na oszałamiające standardy Beverly Hills, ale dostatecznie wygodny dla rodziny, której nie zależało na imponowaniu bogactwem. W późniejszych latach kupili skromne ranczo nad jeziorem Malibu, gdzie Ronald mógł oddawać się swemu ulubionemu hobby, a przede wszystkim koniom.
Stopniowo zaczęli wycofywać się z pracy w filmie; ona - aby zająć się domem i rodziną, on - aby poświęcić się telewizji, programom takim jak "General Electric Theatre" i "Death Valley Days". Zanim całkowicie zerwali z Hollywood (ona w 1958, a on w 1964 roku), otrzymali jeszcze szansę wystąpienia wspólnie w wojennym filmie Hell-cats of the Navy, w którym grała rolę narzeczonej. Stwierdziła przy tej okazji, że sceny miłosne przychodzą jej teraz z większą łatwością. Gdy film wszedł na ekrany w 1956 roku, Ronald już od dwóch lat prowadził "GE Theatre", a od czasu do czasu nawet w nim grał; zajmował się filmem aż do 1962 roku, kiedy przeniósł się na dłuższy czas do programu "Death Valley". W ramach kontraktu przez dziesięć tygodni w roku odwiedzał fabryki General Electric na terenie całego kraju i przeprowadzał wywiady z pracownikami tej firmy oraz ludźmi pełniącymi różne odpowiedzialne funkcje w życiu publicznym Ameryki. Dzięki temu mógł zdobyć cenne doświadczenie i dać się bliżej poznać szerokim kręgom amerykańskiego społeczeństwa. Jego ujmująca osobowość oraz umiejętność wygłaszania chwytliwych sloganów odegrały również niemałą rolę. W owym czasie nie myślał jeszcze o politycznej karierze. Ale stały kontakt z dyrektorami i menedżerami amerykańskiego przemysłu wpłynął na zmianę jego orientacji politycznej; opuścił szeregi Partii Demokratycznej Roosevelta i wstąpił do Partii Republikańskiej Landona. Miał też okazję zaprezentować opinii publicznej własne poglądy.
Na początku lat sześćdziesiątych Partia Republikańska obiecała go poprzeć, gdyby zechciał ubiegać się o polityczny urząd; dwukrotnie dotyczyło to miejsca w Senacie, a raz stanowiska gubernatora Kalifornii. "Nie - odparł - poszukajcie sobie innego kandydata, ale zgadzam się poprowadzić jego kampanię". Zrobił to z takim zacięciem i energią, że zasłynął w całym stanie, zyskując republikanom wielu zwolenników. Po głośnym przemówieniu na rzecz Barry Goldwatera w 1964 roku zaczęto wywierać na niego jeszcze większy nacisk. W 1965 roku wyborcy domagali się, aby stanął do wyborów w następnym roku i zastąpił dotychczasowego gubernatora, reprezentanta demokratów, Pata Browna. Opierał się tym naleganiom aż do lata. W końcu zwrócił się do partii, by mu zorganizowała pięciomiesięczny objazd po okręgach elektorskich; chciał się zorientować, jakie ma szanse w wyborach. Swoją decyzję obiecał przedstawić pod koniec roku.
31 grudnia na konferencji prasowej oświadczył, iż decyduje się kandydować w wyborach. Nie wszyscy członkowie wielkiej starej partii przyjęli decyzję Reagana z równym entuzjazmem. Wielu odnosiło się niechętnie do nowego przybysza, uważając go za teatralnego blagiera, od którego trudno będzie oczekiwać odpowiedzialnej politycznej działalności. Jak się jednak okazało, jego kampania przeszła do historii jako "jedenaste przykazanie" brzmiące: "Nie będziesz mówił źle o innym republikaninie". W miarę postępu kampanii początkowi oponenci zmieniali się w jego umiarkowanych zwolenników, gotowych udzielić mu ostrożnego poparcia. Dużą rolę odegrała w tym Nancy, podobnie jak mąż obdarzona darem zjednywania sobie ludzi. Męcząca wędrówka szlakiem kampanii wyborczej niezbyt jej odpowiadała, z uporem odmawiała także wygłaszania publicznych przemówień, ale pod presją otoczenia zdecydowała się wziąć udział w kilku konferencjach prasowych, co w dużej mierze przyczyniło się do przybliżenia prywatnego wizerunku ich obojga. W dzień wyborów działalność ich wydała owoce: Ronald Reagan zdobył 58 procent głosów oraz stanowisko gubernatora.
Małżeńskie życie Reaganów naturalnie uległo zmianie. Sprzedali swoje ukochane ranczo nad jeziorem Malibu (które później zastąpiła im ustronna posiadłość w Santa Barbara). Musieli także brać pod uwagę, że nawet ich osobiste decyzje będą poddawane surowemu osądowi opinii elektoratu. Kiedy Nancy się dowiedziała, że zbudowana osiemdziesiąt siedem lat temu rezydencja gubernatora chyli się ku upadkowi i w świetle przepisów przeciwpożarowych zagraża życiu, wymogła wynajęcie bezpieczniejszej siedziby w Sacramento. Związane z tym koszty, za zgodą Reagana, pokrywała z własnej kieszeni.
Nie uchroniło ich to od fali krytyki ze strony niektórych kręgów politycznych. Nowa rezydencja gubernatorska, której budowę w końcu postanowiono rozpocząć, została oddana do użytku dopiero pod koniec jego drugiej kadencji.
Biuro gubernatora w stolicy stanu, chociaż nie zagrażało życiu, przedstawiało niewiele lepszy obraz niż stara rezydencja. Nancy sprawiała przykrość myśl, że jej mąż będzie musiał pracować w takim przygnębiającym otoczeniu. (Ronald podkpiwał sobie z