I, 13
Horacy
Kiedy ty, Lydio, Telefosa szyję
Chwalisz różaną, gibkie Telefosa
Ramiona — biada! — od razu się we mnie
Ponurym gniewem rozjątrza wątroba.
Twarz mi wnet blednie, rozbieganych myśli
Zebrać nie mogę, a łzy po policzkach
Płyną ukradkiem, zdradzając jak bardzo
Cierpię trawiony powolnym płomieniem.
Płonę — czy tobie na białych ramionach
Gwałtowna kłótnia zostawiła ślady,
Czy też gdy chłopiec zębem swym odciska
Na twoich wargach w szale trwałe znaki.
Wysłuchaj tylko, proszę, mojej rady:
Nie ufaj w stałość tego, kto jak dzikus
Kaleczy twoje słodkie usta, którym
Wenus nadała smak swego nektaru.
Szczęśliwi tacy po trzykroć i więcej,
Którzy złączeni trwałymi więzami
I miłość złymi kłótniami nie psuta
Ich nie opuści aż do dni ostatnich.
Przełożył Jerzy Ciechanowicz