Wiersz miłosny Jadwigi Dorr pod tytułem Pejzaże

Pejzaże

Szepczą cieniem, śnią blaskiem

te nadmorskie i smreczyste,

te śródlączne i parkowe...

 

Z wiatrem powstaje księżyc,

purpurowi srebrne molo.

Rodząc się z obcych słów —

tworzymy księżycowe, nietknięte obszary.

 

Wieczorny las obejmuje ciemnymi korzeniami

i cuci igliwiem:

Dreszczem smaga groźny zrąb urwiska.

Bryzgi fal graniczą

przygarnięte przez omszałe głazy pożądanie.

Z nabrzeżnego piasku wychyla się nagość.

 

Oto łąka pochyła,

wyrwana z zamyślenia świerków.

W mglawym cieple naprzeciw oczom

wylęgają góry.

Ramionami w dół, wśród traw

wstydliwe oddanie zieleni.

 

Tamte słońca wspomniane w noc grudniową,

w parkowych alejach,

wśród skrzypotu bezgwiezdnego śniegu

sprzyjają mroźnej ciszy.

 

I będzie znowu zieleń

w mereżkach liści,

i wiatr powróci, i mgła.

 

Wśród białych łąk

złowimy łkanie ptaka.

 

Przymknij oczy

i nocą upragnioną

dobrą ręką

przywołaj pejzaż świeży.