***
Aktor-kochanek duma nad tak zwanym aktem
Ciemności: kontempluje dotyk w zapasach z taktem,
Skrzypliwych sprężyn łóżka ogłuszające zwierzenie,
Wzrok pod wieko powieki kryjący się jak pod ziemię.
Brodząc żywą pochodnią w migotliwym nurcie
Żył, celebrant dociera, komórka po komórce,
Do komór serca, w których przejrzystość niezbadana
Boga-i-śmiertelnika każe mu paść na kolana.
Słowa, słowa. A jednak krzyżówka ich zawęźlona
(Pionowo "smoła" i "płomień", poziomo "gwardzista Nerona")
Wytycza choreografię przeskoku w jeden moment
Z jasnowidztwa do wielkiej, ślepej niewiadomej,
Z nagiego blasku w kostium, przebranie, którym jest człowiek.
Aktor to wzrok — kochanek to przymknięcie powiek.
***
Pary palm pod księżycem — wszystkie niegdyś z nasion wyrosły
Wielkich jak serce dziecka — szepczą swe szumne riposty
Na stronie: każda lśniąca, przemienna, powolna, pierzasta —
Strzałka, pokazująca, w którą stronę wzrastać!
Te palmy nie dostąpiły zaszczytu słania swych liści
Pod stopy Chrystusa, Cezara, czy innych postaci z listy
Tych, co wstrząsnęli światem. Dogłębnie bezideowe
Studnie żywego cienia, niosą jednak wysoko głowę,
Ilekroć — z grubsza biorąc, co dwieście sześćdziesiąt stuleci —
Ich imiennik, ptak Feniks, pod mocarne filary przyleci,
By uwić tu gniazdo i spłonąć. (Jak słupnik na szczycie słupa
Lub podpis nad gazetową kolumną, każda z nich słucha
Z czujnym trzepotem, w przeczuciu nadchodzącego znaku.)
Aktor w stroju kapłana albo łowcy ptaków
***
Wstępuje na proscenium. Pokój w sercu — to oczywiste —
Jest wnętrzem ciasnym, ale wystarczającym na występ.
Przejścia w amfiteatrze zbiegają się tam, gdzie pod stropem
Jest obrotowa scena, światło ramp, miejsce pod stopę
Aktora. Tylko daleko, na skraju, tam, gdzie zetknięcie
Obwodu widowni z próżnią — tam ma coś wspólnego z nonsensem
Gra, i sam sens w tych ciasnych lożach z ukośnym widokiem
Znaczy tyle, co nic. Tam — ledwie łowi się okiem
W siatkę promieni (giętkich jak mora skutkiem dyfrakcji)
Nasze Ty i Ja, które dotąd nie spotkały się w trakcie akcji,
Ale tutaj, w jej miejscu, to, co wygląda jedynie
Na hipotezę — monolog, pocałunek, czy pojedynek
Ślący z szybkością światła strumień atomów przez czas —
Sprawdza się z całą jasnością, w sposób typowy dla gwiazd.
Przełożył
Stanisław Barańczak