Wiersz miłosny Jana Brzękowskiego pod tytułem Narodziny
Narodziny
Jan Brzękowski
W ten dzień zrównania dnia i nocy
w krew moją weszłaś cicho i tajemnie
ukrytym nurtem płyniesz we mnie
w krwi mej żeglujesz — jak brew płonąca na rubieżach mroku,
jakżeż wspaniały ocean rodzisz przed otchłanią oczu
jakiż patos Armouno wieczór zapala w twoim pięciopalcu—
w marmurowej ciszy leżąc słyszysz szelest przesuwanych godzin
milczeniem krzyczysz naga na wzniesieniu głosu
we włosów upale związana jak w łańcuch.
czuję cię — jesteś — krążysz we mnie gorejąca —
przeniknęłaś mię — wypełniasz sobą żyły rozszerzone w bólu
we mnie się rodzisz w trzewiach szarpiesz i rozwalasz
ciemność
gorąca i słona
wchodzisz mi z ust.