Wiersz miłosny Jana Lemańskiego pod tytułem Błogosławiona

Błogosławiona

Pewien młodzian zachorzał:

Blady, nie śpi, nie je,

Smuci się bez powodu,

Bez przyczyny śmieje.

Jedna go bezlitośnie

Dręczy myśl obłożna:

Jak nieludzko dziewczyna

Jest od chłopca różna.

Jak jest niemiłosiernie

Mieć tak różną różność!

Tak skończoną mieć pełność!

Tak bez końca próżność!...

Chorzał, chorzał, aż dostał

Na końcu jałmużnę

Od dziewczyny, co miała

Wszystko odeń różne:

i oczu jedwabistość,

i drapliwość rączki...

Uleczyła młodzieńca

Z miłosnej gorączki,

Którą sama przejęła

W swoje próżne łono.

I została za dobry

Czyn —błogosławioną.