Malowidło
Jan Rostworowski
Patrzę na jej dłoń teraz leżącą nieruchomo
jak mały rzeczny kamień na dnie mojego ciała.
Aż dziw ile żelaznych wędzideł a nawet lepkiej krwi
nie mówiąc o łzach i pięścią dławionym krzyku
zużyto w lochach wieków zanim to maleństwo
nauczyło się dygając spełniania pieszczoty
sumiennej jak krążenie ślepego w kołowrocie.
A bywało że śpiąc z naszymi kobietami
byliśmy rażeni ich miłością niby złotym kolcem
aż od nagłego blasku usychało w nas pożądanie
i odpadając krzyczeliśmy w pościel.
Dzisiaj gdy chcę miłości budzę na sobie tę dłoń
i patrząc na jej ruchy myślę jak jest bezpiecznie
mieć do czynienia z duchem przez perfumowaną tkankę
mnożących się komórek krwi i przyjemności.
Wiedzą o tym malarze mięsistych aktów kobiecych
a jeśli bieda ich skłoni do wędrowania przez niebo
przezornie dorabiają aniołom mocne różowe skóry.