Odgrodzić by cię
Jan Rostworowski
Odgrodzić by cię postem, szkielecikiem śledzia,
pustym widelcem, wsunąć w suche dni,
kość wydmuchać, z policzków rzeźnika Anatola
odcedzić te jagody, których nazbierał tasakiem
w falujących wątrobach. I tak cię ogłodzić,
lecz niezupełnie. Bo za pagórkiem poduszki
moje ciepłe, różowe i jadalne ucho.
Powykopywać wszystkie miasta z twojej mapy,
wsie powyciągać za zielone loki, powyszczypywać
sioła. Teraz ani osiąść, ani tu przysiąść, ani
tu przycupnąć, tylko dwie nogi twe i marsze,
marsze! Aż piersi ci zmaleją jak jabłka na zimę.
Chyba że się wyprawisz, stąd o cztery dłonie,
po dobre miejsce pod sklepieniem moim.
Pozakrywać przed tobą wszystkie niemowlęta,
źrebaki jeszcze mokre, nagie jeszcze ptaszki,
niech ci się nie przymili nawet kiełek grochu
rozchylający się, wyłaniający,
aż uwierzysz że wilgoć to musi być łza,
mała pustynia soli i nie do przebycia.
Chyba, że powiesz? Nie, nic już nie powiesz,
tylko głos z siebie wydasz jak wilga na deszcz.