Dzieci przy ogniu
Janusz Styczeń
dziewczynka chłonie ogień rozwartymi kolanami,
chłopca przy niej nie ma,
jest przy kominku, ciągle dokłada do ognia,
to jest jego zadanie, on jest wpatrzony w ogień,
a nie w dziewczynkę,
to jest jego ogień wewnętrzny,
i on wie, że ten ogień musi się palić,
wie, że dziewczynka mu w tym nie pomoże,
nie pomoże mu ani w podtrzymywaniu ognia,
ani w jego rozpalaniu,
jest skoncentrowana na sobie,
coraz bardziej rozwiera kolana,
z tej odległości przyjmuje w swoje ciało
ogień z kominka,
jest zadowolona, że ten ogień wnika w nią
z tak daleka,
jakby przez zwierciadło,
tak jest najlepiej,
taki ogień jej nie spali,
taki ogień ją tylko rozmarzy,
tylko w marzeniu w dorosłą kobietę ją przemieni,
chłopiec rozebrany jest do pasa,
jak chłopięcy Wulkan krząta się dookoła ognia,
dziewczynka jest ubrana i wyciągnięta w fotelu
jak dziewczęca Wenus,
wyszła już z kąpieli i zdążyła się ubrać i pozapinać,
i za tymi zasłonami
w ciało małej dziewczynki wrócić,
i uśmiecha się jak dziewczynka spoza wszystkich
zasłon,
ogień dobrze się pali,
dziewczynka w fotelu coraz bardziej rozchyla nogi,
chłopiec coraz bardziej wpatruje się w ogień,
i jak najbliżej, tuż przy policzku ognia, czuwa