Wiersz miłosny Janusza Stycznia pod tytułem Sakrament
Sakrament
Janusz Styczeń
wyszła za mąż, żeby móc wreszcie usnąć,
żeby móc spokojnie bez końca
rozczesywać włosy przed lustrem,
rozczesywać czas właśnie tak spokojnie,
i spoglądać w jego pozornie nieruchomy nurt
i unieruchamiać go już na zawsze,
mąż nie wie, że ona kładąc się do łóżka
kładzie się w nieruchomy nurt czasu,
by spać z tą pewnością, że nic się nie zmieni,
mąż już śpi, i ona zaraz uśnie,
jako księżyc będzie patrzyła we śnie
na męża,
tak co noc księżycowym światłem go pęta,
w dzień nieruchomym lustrem coraz bardziej
go otacza,
nie straci go ani na chwilę, nigdy,
nie powie mu, że nie ma czasu,
że jest niebo,
ale nadal tak niewidzialnie jak noc i dzień
będzie go w niebo prowadziła,
aż stanie się wiecznością głęboko
w niej samej