Wiersz miłosny Joannny Brzostowskiej pod tytułem Drzwi

Drzwi

Były tam drzwi.

Zwyczajne drzwi.

Otwierał.

Ściany z radości wokół mnie

jak dzwon.

 

Co myślał? — nie wiem.

Co czuł? — nie pojmuję.

W ciemnym, wilgotnym od starości domu

światło ze wszystkich stron.

 

A to już noc.

On ze mną — tokujący

jak ptak w gałęziach drzewa.

I ja wpatrzona w niego

niepamiętna

że czas upływa.

 

I było tak

jakby przez pokój wiał

ziołami pachnący wiatr

i jakby nas

nie ściany otaczały

ale kwitnący sad.

 

Dziś innych dzierżaw zwiedzamy pejzaże.

Nie pozostaje w nich

dotyku ślad.

 

Lecz wśród tych ścian

i poza tymi drzwiami

blask owej nocy

trwa.