Tam dzień nie bije szybkimi skrzydłami,
Nie popędzane chwile wolno biega.
A pocałunek — to wierności znamię,
Na wargach trwa do słońca następnego.
Tak za godziną upływa godzina,
Jak siostry bliźnie, a każda jest inna.
Ostatni uścisk słodko i boleśnie
Zrywa jak przędzę twą miłość zdławioną.
Uciekła — stopą próg omija spiesznie,
Jakby ją Cherub płomieniem owionął.
Martwo spoglądasz na ścieżynę smętną
I patrzysz wstecz — już bramę zatrzaśnięto.
I ty zamykasz się w sobie, jak gdyby
Serce nie miało zaznać już osłody,
Bo nie odnajdziesz już tych godzin nigdy,
Co lśniły nad nią z gwiazdami w zawody.
Skądś zniechęcenie, żal, troska się bierze,
I ciąży ci w dławiącej atmosferze.
Czyliż świat zniknął? Skał ściana spiętrzona
W błogosławionym cieniu nie króluje?
Zboże nie rodzi w polu? Ruń zielona
Nad rzeką łąk wstęgami się nie snuje?
Czyliż się życie nie kłębi nieznane,
Bogate w kształt i kształtem nie związane?
Tam lekko, zwiewnie, przejrzyście utkana
Pośród obłoków chóru, jak Seraf się kłoni
Podobna do niej, eterem owiana
Błękitnym, postać z promienistej woni.
Widzisz, jak krąży wesoło i tańczy
Najukochańsza wśród najukochańszych.
Na chwilę chociaż zamiast niej chcesz schwytać
Powietrzną zjawę ulegając złudzie.
W serce patrz swoje! Tu ona wyryta,
Tutaj w postaciach wciąż innych się budzi,
Zawsze jedyna w tysiącznych przemianach,
Tak zmienna i wciąż mocniej miłowana.
Jak ongi czeka na mnie tam, przy bramie,
I uszczęśliwiać mnie co chwilę radą.
To spieszy za mną i pocałowanie
Ostatnie już na wargach moich składa.
Tak wiecznie we mnie trwa obraz kochanej
Płomieniem w sercu wiernym malowany.
W sercu, gdzie miłość ją pewniej osłania
I jak wysoki mur blankami chroni;
Dla niej raduje się z własnego trwania
I wie o sobie poprzez miłość do niej.
Wolne się czuje w najmilszych okowach
I bije po to, aby jej dziękować.
Zdolność kochania, potrzeba miłości
Wzajemnej zgasła we mnie i zniknęła.
Lecz mnie nadzieja radosna unosi
Wciąż do nowego pobudzając dzieła.
Jeżeli miłość by kochającego
Uszlachetniała, to jam doznał tego.
Dzięki niej właśnie! Gdy smutek głęboki
Osnuwa ciało i ducha jak chmurą,
Gdy straszne zwidy cię dręczą i mroki
I w serca pustce błąkasz się ponuro,
Ujrzysz nadziei świt u znanych progów
I w słońcu jasnym zobaczysz ją znowu.
Czytamy w księgach, że u Boga gości
Pokój, co bardziej niż myśl uszczęśliwia.
A czyż nie większy jest pokój miłości,
Gdy z ukochaną istotą przebywam?
Spoczywa serce, nic mu nie przesłoni
Najskrytszej myśli, że należę do niej.
Wdzięczność pragnienie budzi niezagasłe,
Ażeby Czyste, Wzniosłe i Nieznane
Poznać i służyć im, lecz z woli własnej,
Po to, by wniknąć w wiecznie Nienazwane.
Mówimy: "To pobożność"! — Serce moje
Sięga tych wyżyn, kiedy przed nią stoję.