Na zerwanie z kochanką swoją
John Wilmot Rochester
Nie, nie w tym rzecz, że nudą mnie napawa,
Iż masz, ty jedna, wszystkie do mnie prawa;
To ja być nie śmiem kimś, kto sobie rości
Względem swej lubej prawo wyłączności:
Skoroś tak bardzo warta grzechu i zachodu,
Byłoby czymś nieludzkim, gdyby wzbraniać miodu
Uciech z tobą połowie (co najmniej) narodu.
Niech pośledniejsze płci twojej okazy
Czynią, na ile je stać (bez obrazy),
Rade, jeżeli mężczyzna choć jeden
Dzięki ich sztukom wzleciał w ekstaz Eden:
Ty, licznych konkurentów uśmierzając spory
I zmysł sprawiedliwości objawiając spory,
W krąg, jak natura sama, rozdawaj fawory.
Spójrz: ziemia chętnie przyjmuje nasionka,
Aż z ich mnogości rośnie bujna łąka;
Każda kropelka z chmury upuszczona
Trafia na ziemię, więcej: w głąb jej łona.
Ty zaś, przy twej urodzie i temperamencie,
Miałabyś mnie wierności dochowywać święcie?
Służba ludzkości — oto godniejsze zajęcie!
Przełożył
Stanisław Barańczak