Sam na sam
Józef Szczepan Chamiec
Na dworze szaruga, wiatr świszcze, śnieg miecie,
Przy cieple kominka, co krzepi,
Chodź, luba! Usiądziem! Zapomnim o świecie —
On o nas zapomni? Tym lepiej!
Jam z tobą, ty przy mnie, sam na sam, we dwoje
Godziny nam będą mijały.
Och! na co mi, na co, kochanie ty moje!
Och, na co mi, pytam, świat cały?
Dziś środa. Bal zatem. U księżnej, u starej,
W kapiącym od złota salonie
Brzmi huczna kapela, taneczne mkną pary,
Namiętnie splatają się dłonie.
My splećmy też nasze! Choć cisza wokoło,
Balowe gdym wspomniał ci szały,
Jak w walcu o pierś mą oparłaś twe czoło...
Och, na co mi, pytam, świat cały?
Dziś środa. W operze Faust zatem Gounoda
I Nilson wywodzi swe trele.
Więc fashion paryska, jak każe jej moda,
Bój zwodzi o lada fotele.
My w swoich, przy ogniu, gdy siądziem, bez sporu,
Ty nucisz, słowiczku mój mały!
Ja słucham twej piosnki w pomrokach wieczoru...
I na co mi, pytam, świat cały?
Dziś środa. Cóż jeszcze? A, obiad proszony
U możnych tuż obok sąsiadów!
Więc sala ozdobna, więc kucharz wsławiony,
Więc wino, co pomni naddziadów.
A u nas mniej szumnie. Samowar na stole;
Włożywszy czepeczek swój biały,
Mój anioł nalewa, gosposi gra rolę...
I na co, pytam, świat cały?
Tam tany, tam śpiewy, tam huczne wiwaty,
Tłum masek przeciąga ulicą,
Karnawał zwyczajnie, szalony, pstrokaty
Nad ludną zawisnął stolicą.
Podajcie tu lampę, z Dickensa dwa nowe
Przeczytam ci dzisiaj rozdziały,
Ty słuchasz z robótką, słodycze domowe!
Och, na co mi, pytam, świat cały?
Już późno! Lecz miastu sen jeszcze nie w głowie,
A gdzie tam! Wciąż figle a psoty!
Noc długa. Tym lepiej! Hulajcie, panowie!
Co do nas... Aniołek mój złoty
Swą główkę powoli na ramię mi schyla
I usta się nasze spotkały...
Darujcie! Lecz zwierzeń tu kończy się chwila...
Och, na co mi, pytam, świat cały?