Wiersz miłosny Julesa Superviella pod tytułem Schwycić [Strona 2]

Przybliżyła się wśród mroku?

Twarzy piękna, czuwaj, słuchaj,

Nie trwóż się i nie niepokój,

To jest człowiek i sen jego.

Wpuść ich obydwu do lasu,

Lasu siedmiomilowego,

Gdzie liście są zawieszone,

Tak jak powieki spuszczone,

Do tej krainy, gdzie ptaki

Śpiewają złożywszy skrzydła

I budzą się o świtaniu,

Aby zamilknąć i patrzeć.

— Spij, wzrokiem i słuchem sprawdzań

Czy ziemia jest jeszcze ziemią,

Czy drzewa są wciąż drzewami,

Czy drogi posłusznie biegną,

Czy ta młodziutka gwiazdeczka,

Którą wypatrzyłeś wczoraj,

Świeci na niebie jak świeczka

I dzisiejszego wieczora.

Śpij, niech podczas twego spania

Znużone ciągłym starzeniem

Domy na chwilę choć znikną

W kwiecie pięter i kamieni.

— Czy to twój głos rzeczywisty

Słyszę przez sen nieprzespany,

Biały łańcuch gór spiętrzonych,

Co mnie oddziela od ciebie?

Czy na starej ziemi jestem,

Gdzie oddalę się rozchodzą

Jak wróżebne linie dłoni?

Jakim je zatrzymać gestem?

— Każdej łodyżki, źdźbła trawy,

Najbardziej znikliwej ryby

Strzegę, byś mógł je odnaleźć,

Ocalam twój dzień jutrzejszy.

Po to, ażebyś na nowo

Mógł świat odkryć, znajdziesz także

Ptaki, owady, rośliny,

Kolor oczu, dźwięk godziny.

Niechże sen przyjdzie po ciebie.

Już łóżko twe odzyskało

Pamięć, że było kołyską.

Niech dłonie siłę uronią,

Niech jej słabości nie bronią.

Niech serce od swojej strony

Zaciągnie wreszcie zasłony.

Niech krew po cichu się toczy,

By znowu dać szansę nocy.

 

We wzbierających wokół mnie mrokach tkliwości

Tonę jak człowiek w studni. O dłonie, o oczy,

Nie żałujcie mi ani gwiazd, ani ciemności,

Wysypcie wszystko, 90 wam pozostało z nocy.

 

Tutaj jak u siebie będziesz

Wśród tych szmerów niewyraźnych,

Co, nie mówiąc, mówią naraz

O życiu i umieraniu.

 

Tutaj jak u siebie będziesz,

Miła, o wargach zdziwionych,

Wargach nabrzmiałych rozkoszą

Jakże od ciebie odległą.

 

*

 

Płynę, wchłania mnie fala, azyl mej miłości,

Już algi mają zapach i smak księżycowy.

Widziałyście jej ciało, ryby dni szczęśliwych?

Jakże pięknie się pieni jego kształt surowy!

Mewy snu, obudzono was do niepokoju.

Czuwajcie, oszalałe serca, lotne straże.

Ratunku, fale żywe, iskry głębinowe!

Płynącemu bez tchnienia kto drogę pokaże?

 

*

 

Słyszycie? Ona moje imię wywołuje,

A ja jestem milczeniem i spuszczeniem oczu,

Książęta wysokości, książęta parowów,

Co mnie znacie i na mnie w tej chwili patrzycie,

Czyżbym już stracił życie?

 

*