Wiersz miłosny Juliana Ursyna Niemcewicza pod tytułem Miłość i rozum

Miłość i rozum

Było to rankiem pogodnego lata,

Gdy się kwiaty i serca otwierają tłumem,

Gdy niespodzianie ze dwóch końców świata,

Miłość się zeszła z Rozumem.

 

Kupidyn gadał o śnie, co miał wczora,

Rozum rozmawiał o pięknej pogodzie,

Czas był tak słodki, tak piękna dnia pora,

Że poszli razem chodzić po ogrodzie.

 

Chłopczyna biegał, latał z mocy całej.

Rozum poważnym postępował krokiem,

A idąc, w swej postaci wspaniałej

Cień długi rzucał tym i owym bokiem.

 

Nie dziw, że Kupid, zimnem zdjęty tkliwym,

Zwijał skrzydełka i kulił się z drżeniem,

Bo cień Rozumu ogromem straszliwym

Stawał między nim i słońca promieniem.

 

Być to nie może, rzecze Kupid mały,

Nie dla ciebie jednego to słońce stworzone,

Jeżeliś tylko sam o siebie dbały,

Ja pójdę chodzić w te myrty zielone.

 

Odchodzi z głośnym i krzykiem i śmiechem

Skacze, za każdym motylem się goni,

Cieszy się wdzięcznym zefirów oddechem,

I pije rozkosz w słodkiej kwiatów woni.

 

Wśród drzew rodzajnych i jasnych granatów

Wszystko obrywał co znalazł na krzaku,

Tyle jadł fruktów, tyle wąchał kwiatów,

Że aż sytości doświadczył niesmaku.

 

Lecz gdy w południe słońce wyniesione

Płomień skwarnego rozlało upału,

Chłopczyna, czując siły swe zemdlone,

Z zwieszoną główką czołgał się pomału.

 

Czarne kędziorki pot mu oblał hojny,

Częstym się piersi wznoszą odetchnieniem..

Ach! gdzież naówczas był Rozum spokojny,

Żeby go swoim mógł ochłodzić cieniem?

 

Tam gdzie dąb ziemię krył wierzchem szerokim

Gdy zmierza kroki mdlejące,

Znajduje bóstwo w zamyśle głębokim

Spokojnie w cieniu leżące.

 

Przyjmij mnie, rzecze, na twe zimne łono,

Jeżeli nie chcesz, bym z upału zginął.

Rozum swą szatę otworzył przestrono

I tą Kupida wokoło obwinął.

 

Jak gdyby zimnym wskroś przejęty lodem,

Puls w nim bić przestał, krew się zatrzymała,

Niestety! zbytnim ostudzona chłodem,

Miłość na łonie Rozumu skonała.