Błękitna chwila
Kazimiera Iłłakowiczówna
Zniknie nad brzegiem, ujdzie za skały
Żagiel, w błękicie jak skrzydło — biały
na rozpalonym zboczu rozścielę
wiatr przedwieczorny pachnące ziele,
niską buczyną, ostrym jałowcem
wstrząśnie nad dzikim, górskim manowcem.
Dom jest daleko, świat jest daleko,
Za zapomnienia górą i rzeką:
nic nam nie grozi, nikt o nas nie wie:
ptak w migdałowym ukryty drzewie
potrząsa skrzydłem i gwiżdże z cicha ,
Zdeptany piołun wonią oddycha.
Połóż mi rękę pod senną głowę.
Wczoraj — zginęło, dzisiaj — jest nowe,
jutro — pod żaglem białym na głębi.
Jesteśmy wolni, jesteśmy sami
śród ziół pachnących, pod błękitami.
Koniki polne w kamieniach dzwonią,
Serce zamiera, jak ptak pod dłonią,
Czas coraz pustą napełnia czaszę...
Wczoraj — zginęło, dzisiaj jest nasze,
a jutra nie chcę widzieć za mgłami
oczy, zamknięte pocałunkami.