Królowe z gobelinu
Kazimiera Zawistowska
I
Na zblakłym gobelinie słoneczne poświaty,
I turniej średniowieczny szumnie wjechał w szranki —
Orszak dziewic kastelu rozkwiecił krużganki,
I srebrzy się gronostaj, złocą się brokaty.
Przed krużgankiem zwycięzca. Rumak zdeptał kwiaty,
Bo dłoń dziewic uplotła róż szkarłatnych wianki —
A rycerz na pancerzu ma szarfę kochanki,
Białej Yseult. Dziś ona w burgundzkiej koronie,
Ku niemu z zapytaniem zwraca blade lice —
A rycerz, opuszczoną podniósłszy przyłbicę,
Przysięga, na jej szarfie kładąc obie dłonie,
Iż ostatnią krwi kroplę z rozkoszą wytoczy,
Sławiąc złoto jej ciężkich, królewskich warkoczy.
II
Śpi cicho, utrefiony giermek modrooki...
Śmiałe chłopię! On marzył o czole w koronie
Dumnej Thyrsy, na krwawym barbarzyńców tronie —
O jej dłoniach, piszących sztyletem wyroki.
W snach on widział żałobnych jej warkoczów mroki,
I swe lica, pieszczone w tych włosów osłonie...
Więc zuchwalca królewskie zadławiły dłonie,
Gdy po usta jej sięgał giermek modrooki...
Śpi cicho!... Lecz minstrele dziwne baśni plotą,
i nucą, iż sen cudny prześnił giermek młody
Wpierw na piersiach królewskich, i spił wonne miody,
A potem się do śmierci gotował z ochotą,
I na szyi sam zaplótł węzeł jej warkoczy...
I płakały go Thyrsy dzikie, smętne oczy.