Wiersz miłosny Kazimierza Wierzyńskiego pod tytułem Venus

Venus

Pierwszy raz śnisz się chłopcom, gdy późnym wieczorem

Odgadną nagle finał tłustej anegdoty

I nocą wizje roją w podnieceniu chorem,

W białej gorączce twojej upiornej pieszczoty.

 

Rano budzą się słabi, z rozbolałą głową,

Z sino podkrążonymi pierwszy raz oczyma.

Draga, megera serbska, zostaje królową

Na ruinach dziedzictwa Coopera i Grimma.

 

Odtąd żyją w romansach, w fantastycznym świecie

Haremów i kurtyzan... Opętani żądzą

Z lękliwie słodką myślą o nagiej kobiecie

Po członkach swych rękoma febrycznymi błądzą.

 

A kiedy przeżarci trądem twej miłości

Duszą się mdlejąc w czadzie lubieżnego żaru,

Jak ślepy sfinks, się do nich z nieznanej ciemności

Zbliża czerwona lampa z nad drzwi lupanaru.

 

W podejrzanych zaukach, w zamtuzach z pianolą,

Wśród alfonsów czekają w sekretnym hotelu,

By uklęknąć przed twoją rudą aureolą,

Venus, odkryta oczom pierwszy raz w bordelu!

 

Tu im w dzikim bezwstydzie odsłoń swoje lico

I goła, wytarzana w rozpuście szkarłatu,

Przyjmij ich w głębię zguby, wieczna tajemnico,

Ukryta w łonie ludzkim na pohybel światu.