Wiersz miłosny Liny Kostenko pod tytułem Cień królowej Jadwigi

Cień królowej Jadwigi

W królewskiej komnacie mrocznej nocowałam tej nocy.

W łożu pod baldachimem, jak w pozłacanym niebie.

Całą noc kupidyny pod pułap girlandy niosły.

Jakoś mi było markotnie, dlaczego — sama nie wiem.

 

Aksamitna ciążyła cisza. Czaiły się cienie w portierze.

Za oknem zima z zaspami, tu — piec napalono biały,

aż cicho trzeszczały w nocy wąskie rzeźbione dźwierze,

orzechowe rozeschło się drewno i ściany w nocy skrzypiały.

 

Dźwierze te, powiadano, do górnych pokojów wiodą.

Mieszkała tam ongi Jadwiga — wzór monarchini i żony.

Nocą schodziła i klamkę dłonią muskała młodą —

król kładł się u stóp królowej jak lew obłaskawiony.

 

Co tam jabłko i berło — byleby było kochanie.

Pół królestwa za konia — więc ile, powiedzcie, za miłość?

Dźwierze skrzypiały i słychać było ciche wzdychanie

w alkowie z kupidynami — a może coś mi się śniło?

 

Ta dziwna muzyka schodów... Ta cisza barwy indygo...

Nie spało mi się tej nocy. Ktoś płakał, ktoś się skarżył...

Po co tak chodzisz, Jadwigo? Króla już nie ma, Jadwigo!

Tylko na wszystkim wokół — jego herby i barwy.

 

Ta noc zapadnie we mnie jak ballada rycerska.

Zima. Pradawny zamek. Cień na skrzypiącej ścianie.

Wszystko minęło, Jadwigo: królestwa i zwycięstwa.

Jedno zostało, Jadwigo: niewieście twoje szlochanie.

Przełożył
Józef Waczkow