List Karoliny Joeniach do
Adama Mickiewicza

5-go kwietnia 1829 r.


Żegnam cię, przyjacielu. Dziękuję ci raz jeszcze za całą twoją
przyjaźń, za miłość twoją. Przysięgam ci zasłużyć
na tę miłość, być zupełnie taką, jak sobie tego życzysz.
Nie przypuszczaj nigdy, abym mogła złamać tę przysięgę,
to moja jedyna prośba do ciebie. Ostatnie to są zapewne
słowa moje do ciebie. Wierzaj im i kiedy o nich zapomnisz,
odczytaj tę ćwiartkę i pomyśl, że dana ci obietnica jest świętą
i że jej dotrzymam, bo cię kocham.

Przyjacielu mój! Wierzę, że wysłuchasz moją ostatnią prośbę,
a myśląc o mnie, nie będziesz sobie robił żadnych wyrzutów,
nie zechcesz zawieść mojej nadziei. Pewność, że nigdy o mnie
nie zwątpisz, pozwoli mi być spokojną, zadowoloną
i szczęśliwą, wszak nią jestem i teraz, rozstając się z tobą
może na zawsze. Wszystko zupełnie stało się dobrze.
Gdybym ciebie nawet nigdy już nie miała widzieć, jeszcze
życie moje będzie bardzo piękne. Często będę szukała w głębi
serca skarbów mych wspomnień, będę je przeglądała
z weselem, bo każde z nich to brylant czystej wody.
Będę się modlić o twą pomyślność, a gdy cię Bóg powoła
do nieba, podziękuję mu za to i miłość moja dla ciebie stanie
się jeszcze piękniejsza.

Żegnam cię, przyjacielu! Nie mam ci nic więcej
do powiedzenia w chwili naszego rozstania, bo tego,
co bym chciała jeszcze powiedzieć, nie mogę wyrazić i ująć
w słowa; lecz bądź co bądź rozumiesz mię i znasz moją
miłość, chociaż jest niema.

A jednak, na myśl, że może nigdy już słowa do ciebie
nie przemówię, ciężko mi kończyć. Ale tak być musi!
Bądź zdrów mój przyjacielu. Wiem przecie, że mię kochasz.
Żegnam cię.