w stosunku do Ciebie zawinił, wybacz mi dla mojej do Ciebie
miłości! I ja śmiem robić Ci wyrzuty z powodu Twojego
niepisania, i tak bardzo się zagrzebuję we własnym niepokoju
i własnej tęsknocie, aż wcale nie czuję, że Ty jesteś chora,
lecz snuję śmieszne domysły, że jesteś może na próbach
lub w towarzystwie. Naprawdę, gdyby dzieliły nas
kontynenty i Ty mieszkałabyś gdzieś w Azji, nie moglibyśmy
być bardziej pozbawieni łączności. Każdy Twój list jest dla
mnie nieskończony, i choćby był zupełnie mały (Boże, jak mi
się wszystko obraca w pozorne wyrzuty, Twój list dzisiejszy
nie jest mały, jest dokładnie tysiąc razy dłuższy, niż na to
zasługuję), czytam go aż do podpisu, znowu zaczynam
od początku, i tak to najpiękniej idzie w kółko. Ale wreszcie
muszę jednak zrozumieć, że on się w pewnym punkcie
kończy, że wstałaś od niego i odeszłaś, dla mnie w jakąś
ciemność. Wtedy człowiek chciałby tłuc głową o ścianę (...).


27 XI 12


Najdroższa, dlaczego tylko listy kończyć pocałunkami,
skoro same listy tak są wszakże nieważne i wobec Twojej
utęsknionej, a jednak niewyobrażalnej obecności papier i pióro
uleciałyby w to nic, którym już teraz są też faktycznie.
Naprawdę, Felice, gdy tak siedzę tu w nocy sam, a pisanie,
jak dziś i wczoraj, nie idzie mi szczególnie dobrze - toczy się
ono jakoś mętnie i obojętnie i tylko na krótkie momenty
rozświetla je niezbędna jasność - i gdy w tym stanie,
bynajmniej nie najlepszym, usiłuję wyobrazić sobie nasze
ponowne spotkanie, chwilami się boję, że Twojego widoku,
czy to na ulicy, czy w biurze, czy w Twoim mieszkaniu,
nie wytrzymam, nie wytrzymam, jeśli mieliby mi się
przypatrywać inni ludzie albo nawet tylko Ty sama,
i że wytrzymanie Twojego widoku tylko wtedy będzie
dla mnie możliwe, gdy będę tak rozproszony i bujający
w obłokach, że nie będę zasługiwał na to, by stanąć przed
Tobą. Ale na szczęście Ty nie jesteś posągiem, lecz żyjesz,
żyjesz bardzo intensywnie, może gdy podasz mi wtedy rękę,
wszystko będzie dobrze i moje oblicze wkrótce nabierze
znowu ludzkiego wyglądu (...).

Tylko, proszę, żadnych niespokojnych snów! Robię w myśli
obchód dokoła Twojego łóżka i nakazuję ciszę. A gdy
już tu zaprowadziłem porządek i może jeszcze jakiegoś
pijaka przepędziłem z Immanuelkirchstrasse, wracam,
także we własnym wnętrzu bardziej uporządkowany,
do swojego pisania, a może już nawet do spania.

Pisz mi jednak zawsze, Najdroższa, co akurat robiłaś w tym
mniej więcej czasie, w którym pisane były moje listy. Wedle
tego będę potem kontrolował swoje przeczucia, Ty będziesz
w miarę możliwości zbliżać fakty do moich przeczuć, i czy
byłoby potem rzeczą tak nieprawdopodobną, żeby po wielu
próbach jedne i drugie w końcu się pokrywały, stając się
jedną wielką rzeczywistością, której zawsze jest się
pewnym? - Teraz więc wybija na wieży dokładnie godzina
pierwsza według czasu praskiego.

Adieu, Felice, adieu! Jak to się stało, że nosisz to imię?
I nie odlatuj! to mi tak jakoś nagle przyszło na myśl,
może z powodu słowa adieu, w którym jest taka lotność.
Musiałaby to być, myślę sobie, wyjątkowa przyjemność,
odlecieć wysoko, jeśli można by się dzięki temu uwolnić
od wielkiego ciężaru, który na człowieku się uwiesił,
jak ja na Tobie. Nie pozwól, by skusiła Cię ulga, która się
do Ciebie uśmiecha. Trwaj w złudzeniu, że jestem Ci
potrzebny. Nie wmyślaj się w to głębiej. Bo widzisz,
Tobie to przecież nie wyrządzi żadnej szkody; jeśli kiedyś
będziesz chciała się mnie pozbyć, zawsze znajdziesz dość sił,
żeby to zrobić, ale póki to nie nastąpi, jesteś dla mnie darem,
o jakim nawet nie marzyłem, że go znajdę w tym życiu.
Tak to jest, nawet jeśli we śnie z powątpiewaniem
kręcisz głową.

Franz


Jest późna noc. Nie będę też mógł już dzisiaj napisać tego,
co najważniejsze. Dokładnych informacji o sobie, jakich się
domagasz, najdroższa F., nie mogę Ci udzielić; mogę Ci je
dawać tylko wtedy, gdy biegnę za Tobą w Ogrodzie
Zoologicznym, Ty w każdej chwili gotowa odejść zupełnie
i na zawsze, ja - paść na ziemię przed Tobą; jedynie w takim
upokorzeniu, że głębiej nie może być upokorzony nawet pies,
mogę to zrobić. Teraz tylko tyle mogę powiedzieć,
jeśli zadajesz mi to pytanie: Kocham Ciebie, F., aż do granic
moich sił, co do tego możesz całkowicie mi ufać.
Ale poza tym, F., ja siebie nie znam całkowicie.